Neuroróżnorodność w sporcie – jak tworzyć lepszy świat dla dzieci

🎧 Odcinek: Neuroróżnorodność w sporcie – jak tworzyć lepszy świat dla dzieci

Neuroróżnorodność w sporcie to temat, o którym mówi się coraz więcej – i bardzo dobrze. W tym odcinku Meritum Sprawy rozmawiam z Karoliną Bochnią i Adamem Rybakiewiczem z Klubu Sportowego Hydra Legnica o tym, jak tworzyć przestrzeń, w której każde dziecko może czuć się widziane, rozumiane i akceptowane.

📌 Poruszane tematy

  • Dlaczego neuroróżnorodność to kluczowy temat w pracy z dziećmi?
  • Jak Hydra Legnica wspiera młodych sportowców?
  • Jak trenerzy i rodzice mogą budować zrozumienie?
  • Jak sport może pomóc w rozwoju emocjonalnym i społecznym?

💬 Cytaty z odcinka

Nie chcemy zmuszać, bo wtedy taka osoba nie jest szczera w naszym życiu. – Adam Rybakiewicz

Chcemy, żeby dzieci zachowywały się jak dorośli, ale tak naprawdę prawdziwym wyzwaniem jest to, żeby dorosły odkrył to dziecko, które jest w nim. – Karolina Bochnia

← Powrót do strony podcastu

🔗 Zobacz także:

📚 Źródła z odcinka

Pełna transkrypcja odcinka

Kliknij, aby rozwinąć pełną transkrypcję odcinka

Dawid Tatarczyk: Witaj w podcaście Meritum Sprawy. Nazywam się Dawid Tatarczyk. Jestem profesorem politologii, autorem i byłem sportowcem. Po 18 latach spędzonych w USA wróciłem do Polski. W tym podcaście rozmawiam o sporcie, religii i polityce, czyli o sprawach, które naprawdę nas poruszają. Meritum Sprawy to przestrzeń do przemyśleń, bez pośpiechu i bez tanich sensacji. Jeśli właśnie tego szukasz, jesteś w dobrym miejscu. Witam wszystkich serdecznie w kolejnym odcinku Meritum Sprawy. Tym razem wyjątkowo nagrywam nie ze swojego domu, tylko z Legnicy, gdzie właśnie skończyliśmy szkolenie na temat neuroróżnorodności w sporcie i zajęciach grupowych, a moimi gośćmi będą dzisiaj Karolina Bochnia i Adam Rybakiewicz, założyciele klubu sportowego Hydra Legnica oraz szkółki pływania Kraken.

Karolina Bochnia: Cześć.

Adam Rybakiewicz: Cześć.

Dawid Tatarczyk: Siemka. Jak nastroje po konferencji?

Karolina Bochnia: W porządku chyba. Zmęczenie jest, bo jest to duży wysiłek, ale nawet nie w kwestii prowadzenia, tylko organizacji stresu i napięcia przed, żeby to wszystko poskładać, żeby miało ręce i nogi, żeby było dobrze. Natomiast dobre są odczucia po, bo chyba był dobry feedback. No i że przekazujemy po prostu dobre wartości. To chyba jest…

Dawid Tatarczyk: No właśnie, jesteśmy świeżo po konferencji, dopiero ludzie się rozjeżdżają, my sobie nagrywamy ten odcinek, więc czas na jakąś taką głębszą refleksję dopiero będzie i na pewno ten feedback będzie jeszcze spływał. Natomiast chciałem was zapytać, gdybyście mieli przedstawić, o czym była ta konferencja i po co była ta konferencja i dlaczego ona jest ważna, co powiedzielibyście naszym słuchaczom?

Karolina Bochnia: Na szkoleniu, które organizowaliśmy z Maćkiem Rakowskim w sprawie kompetencji miękkich, czyli kim jesteśmy jako trenerzy, pojawiła się Irmina Caus. która praktykuje pracę z dziećmi w wodzie, z dziećmi neuroróżnorodnymi właśnie, między innymi. No i obie w czasie tego szkolenia zaczęłyśmy rozmawiać, że warto ten temat szerzyć, bo faktycznie jest tematem tabu w naszym środowisku, ale w ogóle w naszym świecie. I wpadłyśmy na ten pomysł, żeby zorganizować taki cykl, że zaczynamy od jednego szkolenia, żeby przyszła część ludzi, żeby dowiedziała się, jakby liznęła ten temat, czym to jest. Dzisiejsze i wczorajsze spotkanie było głębsze, bardziej takie… o większej ilości wartości, no i chcemy ten cykl cały zakończyć konferencją, która będzie miała miejsce w styczniu przyszłego roku 2026, jeszcze z innymi prelegentami. Chodzi nam o to, żeby jak najszerzej pokazać z różnych aspektów właśnie ten temat neuroróżnorodności, ale nie tylko, bo tak naprawdę to jest o człowieku i o relacjach, i o emocjach.

Adam Rybakiewicz: Tym bardziej, że w trakcie wszystkich zajęć, które prowadzimy, Tak naprawdę coraz więcej dzieciaków pojawia się, które da się zauważyć, że są neuroróżnorodne. powiedzmy, najlżejsza forma, czyli to ADHD, powiedzmy, i często te dzieciaki są niezrozumiane i mają później problemy. Możemy to powiedzieć nawet po sobie. Ja jako kiedyś tam uczeń byłem mocno stygmatyzowany przez nauczycieli właśnie przez to, że nie mogłem się skupić, że miałem, nie wiem, Problemy w ogóle z nauką jako taką, z wysiedzeniem w miejscu. Więc większa była walka nauczycieli ze mną, niż zrozumienie z czego to się bierze i jak.

Karolina Bochnia: Także chodzi o to generalnie, żeby poprawić komfort pracy, komfort dorosłych, żeby dorośli mieli szansę zrozumieć siebie, nauczyć się o sobie więcej, ale też o innych i mieli szansę poprawić swoją pracę i relacje ze swoimi podopiecznymi w różnych środowiskach. To nie tylko chodzi o wodę, ale w ogóle chodzi o to, żeby tworzyć lepszy świat dla dzieci.

Adam Rybakiewicz: I uczyć się od nich, bo zapominamy tego, jak byliśmy dziećmi i po prostu chcemy, żeby dzieci zachowywały się i były takie jak dorośli, a zapominamy tego, że my byliśmy kiedyś dziećmi i patrzyliśmy zupełnie inaczej na świat.

Dawid Tatarczyk: Dokładnie, dokładnie. No właśnie, bo tutaj Adam poruszyłeś bardzo ważną kwestię, która przewijała się przez całe te dwa dni naszej konferencji. Chcemy, żeby dzieci zachowywały się jak dorośli, ale tak naprawdę prawdziwym wyzwaniem jest to, żeby dorosły odkrył to dziecko, które jest w nim. Czy taka jest wasza misja, waszego klubu, waszego stowarzyszenia? Jak widzicie swoją działalność właśnie pod tym kątem odkrywania siebie, relacji ze sobą, no i oczywiście z innymi?

Karolina Bochnia: Okej, to jest… Tworzymy już, najpierw zaczęliśmy od szkoły pływania, przekształciło to się po czasie w klub, więc od 10 lat jesteśmy zaangażowani w tą działalność. Jest ogromną częścią naszego życia. I właśnie dzięki tej pracy tak naprawdę myślę sobie, że bardzo dużo mamy szansę uczyć się o sobie, daje nam możliwość uczyć się właśnie relacji z innymi, z dorosłymi i z dziećmi. I chyba korzystamy z tego, jakby daje nam to rozwój wewnętrzny, w ten sposób. Nie postrzegamy tej działalności naszej, tej organizacji i tego, co robimy tylko jako pracę, ale właśnie jako miejsce do rozwoju, do tworzenia fajnej przestrzeni dla nas, dla instruktorów, dla osób, które z nami współpracują, no i dla dzieci i dla rodziców. I zachęcamy do tego wszystkich. Bo można, przynajmniej tak nam się wydaje, tak chcemy, tak robimy, bo można stworzyć przestrzeń, w której czujemy się dobrze. Nie musi być super, ale nie musi być też źle. Także wiemy o tym, że nie każdy będzie do nas pasował. Wiemy, że my nie będziemy wszystkim pasować. Natomiast właśnie przez lata zbierania tego doświadczenia poznajemy siebie i wiemy, z kim chcemy, z kim nie chcemy, z kim nam idzie, z kim nam nie idzie. Że chcemy też edukować, mówić o tych naszych doświadczeniach innym dorosłym, może żeby w pracy mieli lżej, inaczej, żeby też mieli szansę rozwoju. No bo świadomość i samoświadomość robi to, że mamy życie bardziej kolorowe, takie ciekawsze, bogatsze wewnętrznie.

Adam Rybakiewicz: No i tym bardziej, że mamy dzieciaki, których główną potrzebą jest ruch. Ja uważam, że w ogóle sport, ruch, rekreacja ruchowa stwarzają ogromne wartości do rozwoju. do rozwoju dziecka i możemy tu mówić poprzez żeglarstwo, jadę na rowerze, pływanie. Te wartości dzieciaki nabywają właśnie w trakcie uprawiania jakiegoś sportu i widzimy jak to rozwija. Choćby nawet na swoim przykładzie, powiedzmy Liznoem, Liznoem, nawet uprawiam dużo sportu, przez wspinaczkę, przez żeglarstwo, nurkowanie swobodne, wpływanie. Jest tego sporo i wiem o tym, że w mojej młodości nawet ten sport w jaki sposób mnie uratował od pójścia w złą stronę.

Dawid Tatarczyk: Dokładnie, dokładnie. Tutaj w ogóle sport jako to koło ratunkowe dla młodzieży, dzieci, jako niezbędny komponent w ogóle życia, w którym dzisiaj się znajdujemy, tego szybkiego życia, życia w ekranach. Natomiast wspomnieliście, że jesteście już na rynku 10 lat i chciałbym was zapytać trochę o te początki, tą dekadę temu. I było coś takiego kiedyś, że tak naprawdę świat sportu zdominowany był przez byłych sportowców, którzy ściśle trzymali się tego, co robili wcześniej. Te czasy się już skończyły, te czasy się zmieniają. Rynek pozwala na szerszą, powiedziałbym, inkorporację różnych narzędzi, różnych firm, różnych osób. Powiedzcie nam trochę o swojej historii, jak to się stało, że wpadliście na pomysł założenia klubu. O początkach po prostu, o tej idei, która wam przyświecała.

Adam Rybakiewicz: Jeżeli w ogóle chodzi o taki początek, to to był chyba właśnie młodość związana ze sportem, bo czy to ja, czy Karola uprawialiśmy sport w trakcie po prostu od najmłodszych lat.

Karolina Bochnia: Tak rekreacyjnie. Wszystkich różnych rzeczy próbowaliśmy. No i potem to trochę tak naturalnie wyszło, że obydwoje wybraliśmy Akademię Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. I te wszystkie rzeczy, te nasze aktywności wcześniejsze, one były różne, to znaczy takie naturalne były te same, czyli jakiś tam rower, granie w piłkę, w siatkówkę i tak dalej. Natomiast Adam bardziej ekstremalnie, ja mniej ekstremalnie, ale cały czas ta aktywność fizyczna gdzieś tam była czasem na poziomie zawodów, a czasem tylko na poziomie rekreacji. No i jakby na AWF-ie nastąpiła taka konsolidacja, że mogliśmy sobie porobić wszystko, czyli to, co AWF proponował, obozy letnie, obozy zimowe, lekkoatletyka, gimnastyka, pływanie, turystyka, bo my też studiowaliśmy po dwa kierunki równocześnie. No i jakby spójnym punktem tego wszystkiego było pływanie, ale zaczęło się w ogóle od tego, że staliśmy się instruktorami pływania i mogliśmy pracować jako instruktorzy we Wrocławiu, zarabiając na swoje utrzymanie na studiach. I mieliśmy po prostu Podjęliśmy decyzję, czy zostajemy w Legnicy, czy wracamy tutaj, czy zostajemy we Wrocławiu, no i padło po prostu na Legnicę, więc to, czego nauczyliśmy się tam, poprzez doświadczenie i poprzez studia, zaczęliśmy przekazywać tutaj, w Legnicy. I to nie był jedyny nasz pomysł, jakby to nie była jedyna droga rozwoju, bo oprócz szkoły pływania, również ja zajmowałam się prowadzeniem zajęć fitness, ale bardziej nie takich typowych, tylko prozdrowotnych, bo jestem po fizjoterapii, więc po prostu łączyłam sobie tą rekreację i wiedzę fizjoterapeutyczną w prowadzeniu dzieci, w prowadzeniu dorosłych, I dalej to jest tylko w dużo mniejszym zakresie, w marginalnym, no bo bardzo dużo czasu, energii poświęciliśmy właśnie na tą szkołę pływania, bo coraz więcej zaczęło przybywać chętnych. Jakby za naszymi wartościami szli chętni.

Adam Rybakiewicz: Powiem Ci, że w moim przypadku akurat było to w ogóle podyktowane na całym Takim rozmawiam, od najmłodszych lat. I głównie idąc, uwielbiając sport, kiedy byłem właśnie w szkole podstawowej, w gimnazjum później, w liceum, niestety nauczyciele Ja uwielbiałem wychowanie fizyczne. Uwielbiałem właśnie grać w koszykówkę, pływać, tylko nauczyciele bardziej lubili podcinać skrzydła, aniżeli rozwijać i wyszukiwać mocne strony uczniów choćby nawet. W moim przypadku, jeżeli za małolata byłem troszkę grubszy, wynikało to z tego po prostu, że później jak mnie wyciągnęło do góry, to poszedłem chwila moment. Właśnie, więc najpierw nabrałem masy, a później wysokości. I nauczyciele też to stygmatyzowali na zasadzie, że dobra, ja już nie byłem tak szybki jak inny dzieciak, ale dobrze sobie radziłem pod koszem. Tylko ktoś był szybszy, więc ja dostawałem informację, że Adam, wejdź, pięć fauli i schodzisz. więc już nie był wykorzystywany mu potencjał na zasadzie, że on tam trafi, rzuci, coś zrobi, tylko dobra, masz masę, to wejdziesz, zgarniesz przeciwnika i później sobie zejdziesz i będziesz znowu grzał ławę. Ogólnie nauczyciele podcinali bardzo skrzydła. Podcinali i to w taki perfidny sposób. Stwierdziłem, że chciałbym pójść na wychowanie fizyczne i zostać takim nauczycielem, który będzie mógł dawać skrzydła dzieciom, a nie je podcinać.

Dawid Tatarczyk: Tutaj jest kolejny temat przewodni tej naszej konferencji, która trwała dwa dni, że mówimy o neuroróżnorodności, której dotyczą takie sprawy jak autyzm, ADHD, innego rodzaju podobne rzeczy. Natomiast wiele z osób, które brało udział w tym szkoleniu, ma jakąś tam historię niekoniecznie miłą, czy wręcz traumatyczną, powiedzmy. która skłania ludzi, żeby właśnie iść w tym kierunku i adresować te problemy, które ich dotknęły, żeby nie dotykały przyszłych pokoleń. W waszym przypadku ewidentnie macie misje, macie wartości, macie cele, macie cele organizacyjne, które wyróżniają was na rynku, na rynku sportowym, nie tylko w Legnicy, ale można zaryzykować takie stwierdzenie, albo ja je zaryzykuję, nawet na skalę całej Polski, bo jesteście unikalnym projektem. Co więcej, rynek, że tak powiem, przemówił. Sam fakt waszej działalności, która trwa już dekadę, pokazuje, że są ludzie, no bo gdyby ich nie było, nie byłoby klubu, to jest oczywiste. Ciągle się rozrastacie, z tego co rozumiem, ciągle macie dzieci, ciągle macie nowe rodziny. Natomiast chciałem was zapytać, ewidentnie działacie na ideałach, wartościach, które są miłe człowiekowi, miło rozwojowi, dzieckę i tak dalej, ale czy był jakiś taki moment szokowy, gdzie te ideały zderzają się z rzeczywistością i jeżeli tak, w jaki sposób sobie z tym radzicie?

Karolina Bochnia: Tak na co dzień.

Dawid Tatarczyk: Na co dzień?

Karolina Bochnia: Sporo. Tak jak wcześniej mówiłam, my nie będziemy każdemu odpowiadać i nie każdy będzie odpowiadał nam. To nawet w kwestii rodzicielstwa, jak mamy swoje dzieci i zderzamy się z innymi rodzicami. to może to nie jest szok, chociaż czasem jest, ale może to nie jest szok. Mamy świadomość, że są oczywiście różni ludzie, inni ludzie z innymi wartościami, natomiast nam przyświeca to i w rodzicielstwie, i w opiece nad obcymi dziećmi. To są wszystko dzieci, czy nasze, czy obce. Te obozowe też traktujemy trochę jak nasze, bo my przecież znamy się wiele lat, spędzamy ze sobą dużo czasu w różnych sytuacjach, łatwych, trudnych, w chorobach, jak małżeństwie, w zdrowiu. Czasem spotykamy się po prostu na tak diametralnie różną postawę, że to jest szokujące, że tak bardzo można nie szanować dziecka albo drugiego człowieka. Bo można się nie zgadzać w wielu rzeczach, ale można to sobie zrobić i wyjaśnić Na jakimś tam pewnym poziomie, bez obrażania, bez oceniania, bez obwiniania, bez przerzucania odpowiedzialności, bez stawiania dziecka w trudnej sytuacji, czy podkładania tego dziecka na przykład. No i te postawy są dla nas takie trudne. czy w niezrozumieniu naszych zasad, które prowadzimy, no bo też jakby nie jesteśmy oderwani, odklejeni, funkcjonujemy w jakimś tam środowisku, no i nie same wartości musimy brać pod uwagę, ale też kwestie organizacyjne obiektu, z którym współpracujemy, ludźmi, z którymi współpracujemy, na basenie. Politykę. No politykę, chociaż to nie o to chodzi, żebyśmy w nią wchodzili, no ale nie jesteśmy oderwani.

Adam Rybakiewicz: Ona bardzo mocno wpływa.

Karolina Bochnia: Więc nie wszystkie decyzje, np. nasze umowy, regulaminy, to nie jest takie, że my sobie coś wymyślamy, bo tak chcemy i jesteśmy w tym niezależni, tylko to jest podyktowane wieloma rzeczami, gdzie my jesteśmy też ograniczani bądź zobowiązani do czegoś, zobligowani. No i tutaj są starcia na styku właśnie niezrozumienia zasad, które my np. rodzicom wyznaczamy, tak jak funkcjonujemy. No i jest okej. Jakby to jest okej. Można to zaakceptować, byleby zrobić to z szacunkiem.

Dawid Tatarczyk: Natomiast napotykacie też opór z tego, co słyszę.

Karolina Bochnia: Tak.

Dawid Tatarczyk: No niekoniecznie też jest tak, o tym też rozmawialiśmy, że wasz klub będzie dla wszystkich. No jeszcze nikt się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził, tak? A druga strona tego medalu, czujecie się, że kto was najbardziej wspiera w waszej działalności?

Karolina Bochnia: I mogę z pełną odpowiedzialnością chyba od początku powiedzieć, że to jest moja mama. Ale moja mama, bo to jest nie dlatego, że rodzinnie jako moja mama, choć oczywiście też i to jakby o tych wartościach i o tym podejściu do człowieka, do rodziny, szacunku, godności i tak dalej, no to ja po prostu z domu to mam, bo tak byliśmy wychowywani.

Adam Rybakiewicz: Dużo nas nauczyła pod tym względem, jeżdżąc nawet z nami na obozy.

Karolina Bochnia: W charakterze babci, ale bardzo dużo jakby.

Adam Rybakiewicz: Dała nam tego… Była obok i obserwowała. Obserwowała, dużo dała swoich informacji na temat w ogóle tego jak zauważyć dziecko i jak podejść do każdego indywidualnie.

Karolina Bochnia: Ale oprócz tego, że jest mamą, no to ona jest przede wszystkim, i tutaj mówiąc w charakterze tego wsparcia, no to jest doktorem pedagogiki, terapeutą systemowym rodzin. No i te wartości, które…

Dawid Tatarczyk: Dokładnie, tutaj właśnie dla naszych słuchaczy chciałem też zaznaczyć, że pani Beata była również jednym z prelegentów na naszej konferencji, dając bardzo ciekawą prezentację, wykład. gdzie tutaj widać było tą ekspertyzę lata, jeżeli nie dekadę doświadczenia w pracy z ludźmi, z dziećmi. Cały ten warsztat z konkretnymi narzędziami, które pozwalają rozwiązywać pewne problemy. Bardzo interesująca, czy wzruszająca nawet powiedziałbym prezentacja dla mnie osobiście. Więc mamy tutaj te zaplecze, mówisz nie tylko rodzinne, ale również ta ekspercka postawa, czy ten dostęp do tej wiedzy eksperckiej.

Karolina Bochnia: Powiem tak, że jeżeli mamy jakiś problem wychowawczy na obozie, to pierwsze co, to dzwonię do mamy, ale nie w charakterze – mamo, pomóż, bo sobie nie radzę, tylko słuchaj, tak i tak się zachowuję, dziecko, tyle i tyle wiem o tej rodzinie, ale to nie chodzi o to, przekazuje informacje, które są gdzieś tam poufne, ale po prostu chodzi o to, żeby poradzić sobie konstruktywnie dla tego dziecka, jeżeli mamy problem wychowawczy i ewentualnie przekazać mamie czy tacie, zależy z kim mamy kontakt, właśnie co się wydarzyło, ale neutralnie, nie opiniując, nie stygmatyzując dzieci. Chodzi nam o to, działamy z dobrą intencją, żeby pomóc dzieciakom i absolutnie nie jesteśmy jakąś taką organizacją czy osobami Pracujemy normalnie, nie mamy działalności terapeutycznej, o to chodzi. Normalną, rekreacyjną, natomiast często gęsto takie wyjazdy czy zajęcia, które mamy, bywają terapeutyczne.

Adam Rybakiewicz: Pracujemy z ludźmi i teraz nie możemy podejść do nich jak do produktu, tylko to są ludzie, którzy mają uczucia, którzy mają swoją osobowość.

Karolina Bochnia: Jakiś bagaż doświadczeń, jakieś trudne rzeczy, które przeszli, bądź nietrudne. Bywa tak, że rodzice się rozchodzą, ktoś choruje w rodzinie. Dziecko to wszystko w sobie ma i tak naprawdę jego zachowanie na naszych zajęciach czy na obozie dużo nam mówi o tym, co się dzieje i nawet rodzic nie musi nic mówić. To dziecko też nie musi mówić, to po prostu widać. I tego wszystkiego właśnie uczyła mama nas, jak patrzeć, jak widzieć, co dane zachowanie może nam pokazać i jak sobie z tym mamy radzić.

Dawid Tatarczyk: No i właśnie tutaj chciałbym was dopytać, bo często słyszę takie głosy, że dzisiaj mówi się wiele o relacjach, o traumie, o tym i o tamtym, natomiast wasz klub, z mojego doświadczenia bezpośredniego, nie tylko pośredniego z wami podczas tej konferencji i z naszych rozmów telefonicznych przed konferencją i tak dalej, Hydra to jest klub, który wyrósł i został zbudowany na wartościach. Gdybyśmy mieli to skonkretyzować dla naszych słuchaczy, jak to wygląda dokładnie w praktyce na treningu? W sensie, jest dzisiaj moim zdaniem, nieco tutaj wypowiada się za Was, pewien brak na rynku szkoleniowym, pływackim, nawet sportowym w Polsce, gdzie jeszcze jest, nazwijmy to, inne, surowsze podejście do zawodnika, do dziecka i tak dalej, i tak dalej. Jakiś jeden przykład, czy model zachowawczy, który propagujecie na swoim treningu, który właśnie jest odzwierciedleniem tych wartości, to by było co?

Adam Rybakiewicz: Wiesz co, to wydaje mi się, nawet nie wydaje mi się, tak się dzieje, że każdy trener, każdy nauczyciel powinien być w 100% nalany i dążyć do tego, żeby to dziecko, zawodnik parło do bycia coraz lepszym i żeby to trener był dla zawodnika, a nie dla zawodnika dla trenera. Więc jeżeli ja bym patrzył na dzieciaki, bo w wieku powiedzmy, to też wiedząc jak dzieciaki się rozwijają, kiedy mają okienka swoje motoryczne, kiedy już nie ma przypadków w treningu, tylko już jest praca nad zawodnikiem, To już jest szesnasty rok życia. Tak naprawdę, kiedy już nie ma tego przypadku, że tutaj szybciej rośnie, szybciej się rozwija. Dziesięciolatka można wycisnąć każdego jak się da. I teraz, jeżeli my w większości mamy w Polsce dzieciaki, które Mają te 10 lat, a później przeżywają w wieku 14 lat traumę, że nie przeżyły dzieciństwa, bo spędzały na basenie po 12 jednostek treningowych w ciągu tygodnia. To była jedna jednostka półtorej godziny. Licząc to przez cały tydzień, to tak naprawdę tam nie było miejsca nawet na dzieciństwo. Szkoła, trening, szkoła, trening, szkoła, trening, spanie, jedzenie. To wszystko. I to dziecko 100%. Ale jeżeli nie będzie miało twardych głowy, to od tego sportu odejdzie, po prostu ucieknie, bo spełniało zachcianki trenera, czyli jego… To trener ma być zauważony, dla niego się liczą medale i to wszystko.

Dawid Tatarczyk: A co liczy się dla was?

Karolina Bochnia: No właśnie, bo pytałeś o model, to jakby takiego przykładu nie mamy konkretnego, że model, no bo tutaj z każdym dzieckiem Tak, pracujemy grupą i ciężko powiedzieć, że z każdym dzieckiem da się indywidualnie. W stu procentach nie da się indywidualnie, bo jednak jest to grupa. I tak jak na obozach, tak też na basenie, z każdym dzieckiem staramy się rozmawiać. Podchodzimy indywidualnie, ale też należy wiedzieć, że grupa to też jest jakaś energia. więc grupowo również pracujemy, ale dla nas przede wszystkim liczy się to dziecko. Tak jak nasze własne prywatne, po prostu pytamy, słuchamy na czym im zależy, co chcą robić, czego chcą się uczyć, w czym uczestniczyć, to ok, staramy się w miarę możliwości im to zorganizować, ale to nie są nasze ambicje, tylko to są ich, a my możemy im podpowiedzieć. I tak samo jest na treningu. Oczywiście, że sport jest do tego, żeby rywalizować, żeby były medale, żeby były wyniki, natomiast dla nas to nie jest najważniejsze, żeby te dzieci miały, to one muszą mieć wewnętrzną motywację, my im możemy pomóc w tym treningu, pomagamy im na sali, pomagamy im na basenie, w sensie pomagamy, jakby dostają treningi.

Adam Rybakiewicz: Staramy się stworzyć jak najlepsze warunki do tego.

Karolina Bochnia: Staramy się też pozyskiwać dofinansowania, żeby mieć sprzęt dla nich, czyli wdrażać też nowe technologie po to, żeby mogli z tego korzystać. Przy okazji mając z tego też fan, bo to jest nasza pasja, więc my o tym w domu często rozmawiamy. To nie jest tylko dla nich, to też jest dla nas, ale to idzie właśnie w taką stronę, że kształtujemy fajnych ludzi, lubimy spędzać z nimi czas, staramy się ich integrować. Oni sami się integrują, na przykład mówią, dobra, to my chcemy z wami jechać na ten obóz, albo chcemy na ten, albo na tamten i oni swoją paczką również. ale lubią nas na tyle, że oni chcą z nami jeździć, a nie że my im każemy, że mają przymus, że muszą z nami jechać na obóz, bo jest akurat w naszej głowie zgrupowanie naszej grupy, kadry w sensie jakby naszych pływaków. Więc przede wszystkim ważny jest człowiek, ważne jest dziecko, żeby oni się rozwijali i dla nas sukcesem będzie to i sukcesem jest to, Na przykład zaczynały z nami dzieci ośmioletnie, minęło 10 lat, mają 18 lat i oni nadal chcą chodzić do nas na basen, oni nadal z nami wyjeżdżają, jak idziemy ulicą to się nie odwracają, tylko przybijają nam piątkę i nas zagadują. I to jest największym sukcesem, że te dzieci, oczywiście nie wszystkie będą nas lubić, Ale sukcesem jest to, że duża grupa takich dzieci jest, która z nami po prostu chce zostać. Te dzieci widziały, jak się nasze dzieci rodziły. Te dzieci się wychowują z naszymi dziećmi od samego początku. I to jest super, że możemy tworzyć taką społeczność. A jak będą z tego medale, fajnie.

Dawid Tatarczyk: Czy będą?

Karolina Bochnia: To nie będzie, to też jest okej.

Adam Rybakiewicz: Jeszcze kiedyś właśnie myślałem o tym, że kurczę, medale, medale, olimpiada, pojechać w ogóle.

Karolina Bochnia: Pewnie, że to chyba w każdym jest takie marzenie.

Adam Rybakiewicz: Takie marzenie, prawda? Ale na ten moment to właśnie… Dorastając jeszcze bardziej i idąc do przodu, zauważam, że fajne będzie to, że ten dzieciaczek, który zaczynał z nami mając 7 lat, I później na przykład, nie wiem, jeżeli przeszedł z nami przez trening, bo też w treningu nie mamy masy dzieciaków. Tam jest w tym momencie dwudziestka, które trenują, które pracują na swój wynik.

Dawid Tatarczyk: Ta dwudziestka, z tego co rozumiałem, Adam, to jest ta zdedykowana grupa, powiedziałbym, sportowa, natomiast wasza działalność jest o wiele szersza niż to, tak?

Adam Rybakiewicz: Tak, dokładnie tak. Nie każdy pójdzie w sport. Szczególnie jest to w pływaniu. Ile zapiszemy dziecko na sporty, walki czy na siatkówkę, to jest to związane z nauką sportu jako sportu. Jeżeli chodzi o pływanie, to w pierwszej kolejności jest to umiejętność utilitarna. Po prostu każdy człowiek powinien potrafić pływać.

Karolina Bochnia: Poruszać się, być bezpiecznym widzem środowiska.

Adam Rybakiewicz: Dokładnie. A dopiero później pójść w sport, jeżeli będzie chciał. a sport pływacki jest ciężkim sportem, więc też wychowuje, można powiedzieć, i tworzy porządnych ludzi, o ile jest to poprowadzone w odpowiedni sposób.

Dawid Tatarczyk: Właśnie wam tego nigdy nie mówiłem wprost, bo zachowałem to de facto na mój podcast, natomiast i czytelnicy mojej książki rozumieć pływanie i osoby, które śledzą mnie na mediach społecznościowych, wiedzą, jak duży nacisk kładę na coś, co ja nazywam inkluzywność, rozumiana instytucjonalnie. A Wasz klub, i chciałbym, żebyście to rozwinęli za chwileczkę, jest idealnym przykładem tego, jak można to zrobić, łącząc różne domeny, które automatycznie nakładają się na siebie. Bo wasz klub sportowy Hydra jest tak de facto taką szeroką siecią, którą zarzucacie oferując różne zajęcia sportowe, wyjazdy, obozy, żaglówki, rowery. Opowiecie trochę o tym więcej, więc jest to szeroka sieć, która łapie duże grono dzieci, rodzin, które mają podobny punkt widzenia, wartości, itd., itd. Nie każdy z nich chce być sportowcem, nie każdy z nich ma możliwość być sportowcem, fundusze, żeby być sportowcem, itd., itd. Natomiast ta szeroka sieć łapie wiele osób, z czego wy, wy łapujecie, czy jest samo selekcja do Szkoły Pływania Kraken, która daje możliwość trenowania pływania już na bardziej poważnie. Dobrze bym zrozumiał ten model, który macie?

Karolina Bochnia: Zaczęło się w ogóle i to tak chyba bardziej jest, że rodzice zapisują dzieci do nas z myślą o tym, że potem mogą uczestniczyć w półkoloniach, bo już nas znają, więc to taki krok po kroczku, a potem mogą z nami wyjeżdżać na obozy. Więc jak my organizujemy na przykład obozy, to one nie są… Zazwyczaj jest tak, że to nasze dzieci zajmują wszystkie miejsca.

Dawid Tatarczyk: Wasze dzieci, czyli wasi… Nasi pływacy.

Karolina Bochnia: Tak, rzadko… Oczywiście to jest tak, że jedzie koleżanka, jedzie kolega, jedzie kuzyn, kuzynka, ale my nie jesteśmy biurem podróży otwartym na całą Polskę, to znaczy oczywiście… Nie jesteśmy zamknięci, ale działamy lokalnie. I to w ten sposób jest, że oni najpierw z nami pływają, poznają nas na tym basenie i często, gęsto bywa tak, że a czy Pan Adam będzie na obozie, a czy Pan taki będzie, a czy Pani taka będzie. I jak nas poznają, to wtedy mają większą śmiałość, żeby z nami jechać. I jak już jadą na obóz, to w większości bywa tak, że zostają na drugi obóz, trzeci obóz, czwarty obóz. Czasem rodzice śmieją się do nas i mówią, wiesz co, Ja się do przykład pytam mojego dziecka, czy już się nie nudzi z wami, czemu chce znowu jechać w to miejsce. No bo i dziecku mnie nie nudzi się, że za każdym razem jest trochę inaczej. Każda grupa daje trochę co innego. No i tam nie ma nudno, ale dlatego, że właśnie tworzymy relacje. Jakby akceptujemy to, że może być łatwo, może być trudno, może być fajnie. Staramy się też taką kadrę dobrać, żeby oni też mieli z tego radość. No i idzie takie sito, równocześnie przez te wszystkie zajęcia, bo jeżeli nie jesteśmy z rodzicami i z dziećmi na tych samych falach, no a bywa, że nie, no to siłą rzeczy się w pewnym momencie rozstaniemy. Czasem jest tak, że rodzice korzystają tylko z nauki pływania, czasem jest tak, że tylko z obozów, bo na przykład dziecko umie pływać albo nie chce, albo tylko pływa, a nie chce wyjeżdżać, bo nie jest gotowe, więc my też nie robimy czegoś na siłę, albo nie reklamujemy czegoś, co jest nieodpowiednie dla dziecka. Czyli jeśli widzimy, że dziecko nie jest gotowe, na przykład na pływanie, to mówimy rodzicowi uczciwie, wie pani, fajnie by było jeszcze na przykład rok zaczekać. albo na obozy, że jeżeli dziecko nie jest gotowe, no i rodzic nie jest gotowy, żeby wysłać dziecko z nami, no to też uczciwie o tym mówimy i czekamy, aż będzie taka sytuacja, aż będą gotowi.

Dawid Tatarczyk: No i właśnie tutaj podpytam Ciebie, Adam. Macie swoją unikalną misję i wartości, ale jest też kadra trenerska, która Was wspiera, ale domyślam się, że to nie jest też taki proces prostolinijny, że naturalnie wszyscy wpisują się w tę misję i teraz żyli szczęśliwie i życie poszło do przodu. Szkolicie tą kadrę, jak wygląda ten proces selekcji, jakie są problemy, które napotykacie, no bo jeżeli wasz klub ma przetrwać, będąc wiernym misji, którą sobie wyznaczacie, dobieracie też takich ludzi, którzy tą misję będą podpierać i praktykować w życiu.

Adam Rybakiewicz: Tak, staramy się takich ludzi szukać. Niestety w niektórych przypadkach po jakimś dłuższym czasie okazuje się, że po prostu nasze drogi się rozejdą, bo nie nadajemy na tych samych falach. Albo są inne priorytety.

Karolina Bochnia: Albo nawet inne wartości.

Adam Rybakiewicz: To się po prostu rozjeżdża.

Karolina Bochnia: Czasem naturalnie się nam rozjeżdża w kwestii terminów. bo ktoś tam na przykład ma swoją inną pracę, bo dostał etat, bo coś. Ale nie jest prosto tak w ogóle znaleźć się z tymi ludźmi w Polsce, no już w ogóle w Legnicy. No chodzi mi o to, że to tak jak ze świeczką szukać, że żeby trafił swój na swego, to jest ileś tam doświadczeń, czasem ileś lat doświadczeń. No i my też się tego uczymy, żebyśmy wiedzieli czego my chcemy, jakie mamy standardy, jak chcemy, żeby dzieci były traktowane i staramy się szkolić, uczyć, no ale nie zawsze jest to możliwe. Po prostu, no i w pewnym momencie trzeba się rozejść albo w ogóle nie podjąć współpracy, bo jak już na starcie widać, że nie jest okej, to nie jest okej.

Dawid Tatarczyk: No lepiej te przerwać na początku, niż za późno.

Karolina Bochnia: No nie można przymknąć oko na przykład na to, że, nie wiem, w naszej opinii, że ktoś krzyczy na dzieci na przykład. Oczywiście, jeżeli jest autentyczny i się zdenerwuje i wyjaśni, co się wydarzyło, to w porządku. Ale na przykład nie godzimy się na to, żeby ktoś był przemocowy do dzieci, żeby był chamski, żeby był bezczelny, żeby traktował dzieci z pozycji władzy. Takie wszystkie negatywne rzeczy. I to jest tak rażące i tak dla nas widoczne, że jak takie zachowania się pojawiają, czy na obozie, czy właśnie na basenie, no to to jest na początku drogi. I jak ktoś nie ma refleksji i nie zmienia, to po prostu dalej nie możemy.

Dawid Tatarczyk: Ale was wtedy też czekają ciężkie rozmowy z takimi osobami.

Karolina Bochnia: Dla nas to jest bardzo ciężkie.

Adam Rybakiewicz: Tak, bo często do ludzi podchodzimy emocjonalnie. Staramy się nawiązać bliską więź, tworząc partnerską.

Karolina Bochnia: Duży kredyt zaufania, głupie słowo to jest, ale zawsze wychodzimy z pozycji zaufania.

Dawid Tatarczyk: Tak, i to ogromnego.

Karolina Bochnia: Dajemy im dużo, chcemy dać nawet kwestie papierkowe, kwestie umów i tak dalej. Dla nas oczywiście, no one być powinny, taki mamy świat, trzymamy się tego, ale dla nas słowo jest również wiążące, więc wszystko co robimy, opowiadamy wychowawcom, instruktorom, całą misję i tak dalej, no ale właśnie nie zawsze czują to, no i wtedy nie da rady.

Dawid Tatarczyk: No i co ciekawe, tego się też nie da od razu czasami, że tak powiem, dojść do tego, nie? Przy pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej, czy jakiejkolwiek, czasami potrzeba jakiegoś tam okresu czasu, albo sytuacji stresowej, czy podbramkowej, gdzie wychodzą takie rzeczy. Oczywiście jest jakaś możliwość, powiedziałbym, adaptacji, zmiany, jeżeli strony są otwarte na jakiegoś rodzaju.

Karolina Bochnia: Ale czasem przydałby nam się taki ktoś taki twardy z HR-ów, czy tam z czegoś, który pomoże nam zrobić selekcję, albo pomoże dać repremendę, albo zwolnić. Ale to, no mówię, my działamy bardziej na zasadzie partnersko i właśnie takie rzeczy twarde są bardzo trudne. I tego się uczymy i ludzie nas tego uczą, że musimy.

Dawid Tatarczyk: Na pewno nie jest to przyjemny proces uczenia się. W każdej takiej branży, na tyle, na ile moje doświadczenie pozwala tutaj coś się wypowiedzieć, gdzie daje się ten, nazwijmy to, co ty nazwałaś, ten kredyt zaufania, jest takie amerykańskie słowo vulnerability, czyli podatność na zrobienie, czyli otwieram się, chociażby zatrudniając Ciebie, dając Ci możliwość zarobienia, czy podpisania kontraktu i tak dalej. powierzając Ci grupę dzieci, co jest ogromną odpowiedzialnością, daje Ci ten kredyt zaufania, że Ty odpowiednio te dzieci będziesz traktować, wychowywać, trenować. I jest to wtedy głęboko, powiedziałbym, raniące, gdy dzieje się odwrotnie. Szczególnie, że macie taką, a nie inną misję. I chwała Wam za to, że macie tę misję, natomiast chciałem tylko po prostu uznać ten trud, że to wcale nie jest takie oczywiste, że to nie jest wcale takie proste i ten proces de facto w pewnym sensie nigdy się nie kończy. Nigdy się nie kończy. No a do tego dochodzą też rodzice i chciałem was zapytać o te relacje, bo trafiają do was specyficzne rodziny, specyficznie rodzice, a może niespecyficznie, może przeciętnie.

Adam Rybakiewicz: Wszyscy jesteśmy różnorodni.

Dawid Tatarczyk: Dokładnie. Natomiast jak wygląda Wasz dialog, komunikacja z rodzicami? Czy jesteście ogólnodostępni, czy nie jesteście ogólnodostępni? Ja jako rodzic chcący zapisać swoje dziecko, na co mogę liczyć, na co mogę oczekiwać od Was?

Karolina Bochnia: No chyba też startujemy z pozycji zaufania. Znowu dla nas jest tak, że te papierki są znowu mniej ważne, ale ludzie uczą, że papierki muszą być dla nas ważne, że jeżeli coś jest niepodpisane, na przykład, to już nie jest wiążące, mimo że dziecko było na przykład na zajęciach. No i my jako klienci, oddając swoje dzieci gdzieś, również mało zwracamy uwagę na to, żeby podpisać umowę, ale jak jesteśmy już gdzieś, to respektujemy ich warunki, mimo braku podpisu.

Dawid Tatarczyk: Słowo to słowo.

Karolina Bochnia: Słowo to słowo, oczywiście, ale nawet nie kwestia słowa, tylko po prostu, jeżeli oddaję moje dziecko do kogoś, to dlatego, że chcę i ufam, bo tak wybrałam świadomie, że chcę, żeby tu chodził, tu chodziła, tu się uczył. Najpierw robię wywiad, gdzie ja chcę zapisać i dlaczego, gdzie oni chcą. Więc jeżeli już oddaję, no to z pełnym zaufaniem. I jeżeli wybraliśmy te osoby do prowadzenia naszych dzieci, to te papierki tak naprawdę dla nas znaczenie mają żadne, po prostu na coś się umawiamy i godzimy się na ich warunki. I nie ma potem z naszej strony żalu, płaczu, po prostu takie były warunki i świadomie w to weszliśmy. A tutaj rodzice czasem, oczywiście nie wszyscy, ale czasem traktują nas po prostu jak instytucje, jak jakąś tam korporację. I to jest trudne, bo my mamy emocje, bo my nie jesteśmy korporacją, bo za nasze umowy, za nasze dokumenty, tak jak mówiłam, nie zawsze jesteśmy w 100% odpowiedzialni na zasadzie, że to są tylko nasze pomysły. ale one są podyktowane również tymi zewnętrznymi instytucjami, z którymi współpracujemy. No i te relacje nie zawsze są proste.

Dawid Tatarczyk: No tak, żyjemy w społeczeństwie, no nie oszukujmy się, które zmienia się, ja o tym mówiłem też podczas mojej prezentacji, ta demokratyzacja ma oczywiście wiele, wiele plusów i dzięki Bogu, że ona jest, natomiast ona niesie ze sobą również szereg innych zachowań, niektóre z nich to są zachowania roszczyniowe, tak, tak, to co ty wspomniałeś, tak, że będziemy egzekwować tylko to, co jest napisane, że wina zawsze jest czyjaś, no to jest szereg rzeczy, o których Taki.

Karolina Bochnia: Brak życzliwości, brak takiej empatii, brak w ogóle takiego polubownego załatwienia sprawy i wychodzenie z gruntu. Nawet dziś dostaję smsy, że jesteśmy na ciągacze. Dziś, godzinę temu.

Dawid Tatarczyk: Poważnie ktoś do Ciebie napisał?

Karolina Bochnia: Tak, oczywiście. To w niedzielę jest, tak jak nawet tutaj rozmawialiśmy poza szkoleniem, że ludzie też nie mają takiej granicy i my musimy być dostępni 24 na dobę, bo tak, ktoś sobie życzy, bo ma pytanie, to musi dostać odpowiedź w niedzielę. No, więc też się uczymy jakby stawiać naszą granicę, że jeżeli prowadzę zajęcia, to nie mogę na pewne rzeczy odpowiedzieć, w ogóle na żadne rzeczy nie mogę odpowiedzieć. Jedynym telefonem alarmowym, który mogę odebrać, to jest w kwestii naszych dzieci, że coś by się działo, ale ja wiem, gdzie one są i wiem wtedy, że muszę to odebrać. I to wszystko, natomiast tak, no to są takie właśnie niefajne rzeczy, z którymi się konfrontujemy, spotykamy i to uczy nas bycia twardym. A nie wychodzimy z tym do ludzi na początku, bo nie jesteśmy twardzi. Natomiast ludzie uczą.

Adam Rybakiewicz: No, zabiera to dużo energii.

Karolina Bochnia: Bardzo dużo energii i powoduje też kłótnie, że w domu się kłócimy np. między sobą, powodują napięcia, więc no bo przez to, że się obydwoje jednym zajmujemy, no to nie ma takiego momentu, że wyjdziemy do biura pokłócić się i wracamy do domu, a dzieci nie widzą np., więc wszyscy w czwórkę w tym uczestniczymy, no bo jest to ogromna część naszego życia.

Dawid Tatarczyk: Cały system jest tutaj pod presją, bo rozmawialiśmy o rodzinie jako o systemie. W ogóle mi teraz przychodzi na myśl, trochę improwizuję, ale nie do końca, sytuacja zawsze pokusa jest taka, że mam jakąś misję, cel, wartość, w którą głęboko wierzę, no i dostaję strzały. I to przez długi okres czasu niektóre trafiają bardziej płytko, niektóre bardziej głęboko. Pokusa zawsze jest jaka? Żeby się zamknąć, tak? Żeby, mówiąc obrazem bajkowym, żeby mieć stwardziało lodowate serce, tak? Czyli żeby de facto odejść od Waszej misji. Więc musicie również mieć, i na pewno to macie, o to Was chcę zapytać, jakie rzeczy napędzają Was, które pozwalają Wam iść naprzód, pomimo tych wszystkich trudności, które, no nie oszukujmy się, Każdy z nas ma jakieś ambicje i to jest okej. Każdy z nas ma jakieś ego i to też jest okej, bo jesteśmy osobami. I ciężko się znosi tego rodzaju smsy, czy wiadomości, czy rozmowy telefoniczne od rodziców itd., itd. Więc to musi być zbalansowane jakimiś sukcesami, jakimiś rzeczami, które was napędzają. Co pomaga was tutaj napędzać w tym kierunku, że okej, mam trzy złe telefony, ale mamy też to.

Karolina Bochnia: Chyba najbardziej napędza nie zdiagnozowane ADHD.

Adam Rybakiewicz: Przeganiałem się we wszystkim. W ogóle jeżeli chodzi o ciągły chaos w głowie. Chaos taki, który jest non-stop napędzany. Masa pomysłów, pracoholizm taki gruby. Kiedy ja rzucę pomysłem, Karola za chwilkę jeszcze nie zdąży skończyć opowiedzieć. Karola już jest zrealizowany albo w trakcie realizacji. Więc dużo, w ogóle ciągły też rozwój. Ciągły rozwój i to jest też taki napęd. Ja nie wiem, wchodząc, jak zaczynaliśmy naszą misję Szkoły Pływania, to już było po… Po pracy długiej we Wrocławiu, bo tam prawie 10 lat pracowaliśmy w trakcie studiów, bo też przedłużyliśmy sobie mocno studia, te dwa kierunki, wyjazd do Czech, na Erasmusa. to nas mocno też rozwinęło tak bardzo szeroko. Zaczynając, kiedy wróciliśmy do Legnicy, było masę pomysłów na siebie, co będziemy robić, próba pracy w szkole, znaczy w ogóle złożenie CV do szkoły. Ja w tym momencie cieszę się, to było moje marzenie, żeby pracować w szkole jako nauczyciel. W tym momencie jestem Bogu wdzięczny, że na miejsce wolne w szkole weszli emeryci, którzy podzielili się na przykład etatem na pół, bo takich ludzi w szkołach zatrudniała wtedy.

Dawid Tatarczyk: A nie młodych absolwentów.

Adam Rybakiewicz: A nie młodych absolwentów, tak. Bo to było naprawdę, zaraz po studiach, to było odbicie się o rzeczywistość. Czyli ja wiedziałem o tym, mieszkając w Legnicy, To jest wiadome, gdzie pojawiają się miejsca w szkole, gdzie są etaty, więc składając CV, później idąc tam dowiadywałem się, że zostało zatrudnionych dwóch emerytów po pół etatu. No to było odbicie od rzeczywistości. Cieszę się dzisiaj z tego powodu, że nie pracujemy w tym systemie właśnie naszym w tym momencie.

Dawid Tatarczyk: To też jest ciekawe, że dopiero czasami po dłuższym czasie to, na co tak bardzo liczyliśmy, czekaliśmy, a nie dostaliśmy, okazuje się, że to było jednak dobrze, że tak się ułożyło. My tego nie widzieliśmy. bo domyślam się, że gdybyś tą pracę dostał, nie byłoby tego klubu.

Adam Rybakiewicz: Prawdopodobnie. Inaczej by się innym człowiekiem był, bo ten system by zapracował nad tym, żeby inaczej pracować. On by narzucił swoje zasady.

Karolina Bochnia: W ogóle będąc w systemie edukacji ciężko jest tak swoje własne skrzydła rozwinąć i dzieciom, i nauczycielom, więc dobrze, że mamy, to jest duży komfort i duży sukces, że możemy trochę na własnych zasadach uczyć.

Dawid Tatarczyk: Z pewnością.

Karolina Bochnia: Właśnie tak jak my sobie to wyobrażamy i tak jak chcemy i chyba taką mocą napędową, no po pierwsze jest ta energia grupy, czyli jeżeli dzieci chcą się uczyć, to super jest, to my możemy wtedy rozwinąć skrzydła i robić to. Po drugie chyba to, że to jest, no to, że od zawsze my jesteśmy związani z jakąkolwiek albo z różnorodną aktywnością fizyczną, więc to jest super, że my możemy dzieciakom to pokazać, no sami jakby Będąc na basenie czy będąc na sali to sami mamy z tego radość, a będąc na obozach to już w ogóle mamy z tego radość, naprawdę, że możemy z nimi żeglować, pływać na słupach, na kajakach, na windsurfingu, latać na skimboardzie. To jest dla nas duża radość i to daje taką siłę napędową. Właśnie te pomysły w głowie to jest kolejna rzecz i ja, ja osobiście, no w ogóle takie drobne rzeczy, takie małe, że Pomysły dają mi moje dzieci, moje własne, nasze prywatne, te domowe, nie te pływackie. W ogóle te ich radości, że oni się tak naprawdę cieszą z takiego niczego. My jak dorośli oczekują, że to muszą być spektakularne rzeczy, spektakularne sukcesy. że satysfakcję to można mieć jak się osiągnie profesurę w wieku 20 lat, no pewnie, że można, ale dla dziecka jest super to, że się usiądzie z nim i pogra się w piłkę, super jest to, że się spędzi z nim czas, że czuje promienie słońca na przykład na twarzy, czy wiadr wieje, czy jest piękna pogoda, takie proste rzeczy, naprawdę, i jakby uczyć się tego od dzieci, tej uważności, I cieszyć się z tego, co mam.

Adam Rybakiewicz: I szczerości.

Karolina Bochnia: I szczerości, tej akceptacji na stan rzeczy, który jest, a nie na narzekanie, o Boże, tego nie mam. Ale mam to, mam to, mam to, mam to. I to daje taki napęd. Nawet jak opowiadam, to mam gęsią skórkę, bo ostatnio się znajoma mnie zapytała, czy to jest prawda, czy na naszych obozach jest tak, jak na naszych relacjach z Facebooka i Instagrama. No jest. Ja mówię, a czemu miałabym pisać inaczej? Jest, tak jak tam widać. Mówi, no faktycznie, no bo ty piszesz, że są trudne sytuacje. Ja mówię, tak, piszę, bo jest bardzo dużo trudnych sytuacji, właśnie wychowawczych, zdrowotnych, formalnych, ale jest na to akceptacja, bo my wiemy, co będziemy robić. Wiemy, po co jedziemy na obozy. Wiemy, z kim jedziemy. Te osoby, które z nami jadą, też wiedzą, po co jadą. Więc my się godzimy na te trudy, ale oprócz tego cieszymy się ze wszystkiego, co tam jest. I bawimy się z tymi dziećmi. I to nam daje chyba taką siłę napędową, ale ja też odczuwam właśnie przez znaczący kontakt z rodzicami, no to takie cięcie skrzydeł też moich, bo muszę dopasować się do systemu albo do tych roszczeń. więc to jest takie przygniatające trochę, że w pewnym momencie mam takie momenty z wątpieniem, a dobra, ci rzucam wszystko, albo przestaję, albo w ogóle, to też jest to, że się wycofuję z takiego prawdziwego bycia sobą.

Dawid Tatarczyk: Tak.

Karolina Bochnia: Z tego, że mam w środku kolorowo i mogę to przekazywać, a rodzice mówią, nie, nie, nie, tego nie, tego nie, tego nie, tu już za dużo, tu za mało i to tak trzeba to wszystko pochować. A na obozach mogę.

Dawid Tatarczyk: Wy ogólnie lubicie, Jakbym to w skrócie miał określić, patrząc na tą waszą interakcję przez ostatnie dwa dni, po prostu lubicie z nimi przebywać.

Karolina Bochnia: Po prostu.

Dawid Tatarczyk: I to was napędza i dodaje wam tu energii. Nie wszyscy tak mają, przyznam szczerze, że ja nie mógłbym wykonywać waszej pracy. Ja lubię dzieci, szczególnie swoje dzieci. Natomiast wy się w tym odnajdujecie. Energia tych dzieci napędza was i się w tym odnajdujecie.

Karolina Bochnia: Co nie znaczy, bo rodzice oddają nam dzieci na obóz pod autokarem i zawsze życzą nam udanego wypoczynku. A to jest 24 na dobę, przez 11 dni, z obcymi dziećmi. Więc to nie jest tak, że my nie jesteśmy zmęczeni. Biorąc pod uwagę jeszcze to, że jedzie z nami dwulatka albo roczna córka, zależy jaki to jest moment obozu i rok. Więc to nie jest łatwe i to nie jest tak, że my nie jesteśmy zmęczeni. Wracając do domu, my wszyscy odsypiamy. Jeden dzień, dwa dni, po prostu potrzebujemy się całkowicie odciąć i zregenerować.

Adam Rybakiewicz: No to jest ściągnięcie tej odpowiedzialności z tej głowy.

Karolina Bochnia: Tak, tak.

Adam Rybakiewicz: I naprawdę, no bo mamy często, no przecież to są bezcenne…

Karolina Bochnia: No oddają nam ludzie swoje dzieci, no to my czujemy ten ogrom odpowiedzialności, bo tak jak my oddajemy nasze gdzieś, no to z pełnym zaufaniem, że nikt ich nie uszkodzi, nie skrzywdzi psychicznie, fizycznie, emocjonalnie. I my wiemy, co my dostajemy i my wiemy, jak ogromna odpowiedzialność na nas ciąży. I właśnie wracając do domu, to my jesteśmy wyczerpani, ale również pozytywnie nakręceni.

Adam Rybakiewicz: Wiesz co, w tym roku akurat, w trakcie obozu, oddałem stery Kubie. Kuba w tym momencie ma 17 lat. I on właśnie chce zrobić Żeglarza jachtowego. I zrobiłem tak, że akurat nie było jakiegoś mega wiatru. Wsiadłem do motorówki, dałem mu całkowicie stery. Z motorówki mówiłem mu mniej więcej co ma robić i jak. I najlepsze było to, kiedy on zszedł z żaglówki już, dopłynął, przycumował i zszedł. I on mówi, nie będę cytował dosłownie, ale po prostu powiedział, że w życiu nie czuł takiego zmęczenia psychicznego i fizycznego, jak po tej godzinie pływania z dzieciakami, I w ogóle poczuł odpowiedzialność, która jest, kiedy nawet na żaglach ma tą piątkę dzieciaków. I od jego decyzji wszystko zależy.

Karolina Bochnia: Także to jest ogromna odpowiedzialność, ale znowu jest ta pełna akceptacja, że tak jest. A po tej drugiej stronie jest ta Radocha. W ogóle my też jesteśmy z tego, że bardzo dużo wcześniej, w czasie studiów jeszcze, dużo podróżowaliśmy, wyjeżdżaliśmy. Teraz jak mamy taką możliwość, to też staramy się cały czas to realizować. I te obozy też są elementem tego, no bo jesteśmy poza domem i korzystamy z tego, mimo że jedziemy w to samo miejsce. I początkowo jak zakładaliśmy, że będziemy organizować obozy, to chcieliśmy każdego roku w inne miejsce. Strasznie upierdliwa rzecz, więc zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i teraz robimy faktycznie w miejscach, które znowu czujemy, że jesteśmy na tych samych falach, że my się czujemy w tych przystaniach bezpiecznie. Dzięki temu możemy nasze różne ciekawe i szalone, albo mniej, pomysły realizować. Nasza misja i nasze pomysły są weryfikowane z czasem, czy to jest dobrze czy nie, ale to jest kolejna rzecz napędowa, bo możemy realizować to, co my lubimy i uczymy nasze dzieci i nasze pływackie właśnie to, tego, jacy jesteśmy i to, co nam w duszy gra. I jak ktoś to złapie, tak jak Kuba na przykład, nie? Będzie robił sternika. A Kuba był, w cudzysłowie bowiem, niegrzecznym dzieckiem. Początkowo bardzo trudno się z nim pracowało i ogromnym sukcesem dla nas jest to, że on nas lubi i że on chce dalej być z nami i jesteśmy w jakiś sposób przykładem dla niego, że on teraz chce uczyć żeglarstwa i chce być młodą kadrą.

Dawid Tatarczyk: I to jest piękny właśnie przykład kontynuacji, że z tej trudnej relacji na początku, czy z trudnego jej współpracy rodzi się najpierw koleżanctwo, być może przyjaźń i dalsza kontynuacja waszej misji być może w innej roli.

Adam Rybakiewicz: Tak, tak, bo już z wieloma dzieciakami, które zaczynały z nami te 10 lat temu, W tym momencie to już jest taka przyjaźń. Znajomość, znaczy ciężko… W ogóle ja też strasznie lubię formuły pan, pani. No. I im ciężko to przychodzi, żeby do mnie powiedzieć Adam, do Karoli Karola, ale ja staram się właśnie… Oni i tak znają, znają takie swoje miejsce, nasze miejsce, więc ten szacunek zawsze w dwie strony jest.

Karolina Bochnia: Nie przekraczają granic, nie wchodzą na głowę.

Dawid Tatarczyk: Jak to się potocznie mówi.

Adam Rybakiewicz: A jeżeli już przekroczą, to wystarczy powiedzieć, no niepotrzebnie do mnie łysol, mówisz, no to nie jest potrzebne, bo mogę też tak równie dobrze powiedzieć, szanujmy się, ale i oni to rozumieją, ale wystarczy właśnie w ten sposób powiedzieć.

Karolina Bochnia: Ale mamy taką kadrę na przykład obozową i tutaj w Legnicy też staramy się taką kadrę właśnie mieć na basenie, że jak nasze dzieci przychodzą, to też mówią do kadry po imieniu, żeby to było naturalne i nikt nie ma z tym problemu, ani dzieci, ani kadra, więc chodzi o właśnie taką autentyczność i naturalność i szczerość, ale z szacunkiem dla obu stron.

Dawid Tatarczyk: I mam takie pytanie właśnie… które kontynuuje tę konwersację, którą mamy, natomiast rodzice są tutaj kluczowym komponentem tego wszystkiego, bo dają wam w opiekę swoje dzieci, bez rodziców tych dzieci nie będzie, ale żyjemy również w czasach niesamowitej presji ekonomicznej, socjalnej, sportowej, o tym wszystkim mówiliśmy, finansowej, różne tam można by przykłady dawać, Do tego dochodzą jakieś statystyki na poziomie makro. Wiemy dziś, że mnóstwo dzieci ma problem, albo szereg problemów mentalnych, od depresji po wszelkiego rodzaju zaburzenia lękowe. Wiemy, że mamy problem coraz większy z otyłością, z brakiem aktywności fizycznej itd., itd., itd. Z waszej perspektywy, z rodzicami, z jakimi wy się spotykacie, jaki jest największy błąd, który popełniają rodzice, nie rozumiejąc, że go popełniają?

Karolina Bochnia: Wydaje mi się, że chyba brak usamodzielniania dzieci. Te wszystkie rzeczy No żywienie też, to jest moja prywatna ważna rzecz, bo też interesuję się żywieniem, dietetyką, zresztą też się uczyłam z tego zakresu. Więc żywienie tak, trochę leży na łopatkach, no ale to jakby ogólnie wiemy o tym w Polsce nic nowego. Natomiast właśnie brak takiego uczenia dzieci sprawstwa.

Adam Rybakiewicz: Że… My chcemy za dzieci zrobić wszystko.

Karolina Bochnia: Tak, że rodzice odbierają trochę dzieciom kompetencje, dając im ogrom możliwości. I są wszystkie zajęcia, natomiast widzimy na przykład na obozach też, ja mówię tak dużo o obozach, bo ja uczestniczę cały czas w obozach, a nie zawsze na basenie, więc to jest dla mnie taki duży przykład, ale też, że mamy te dzieci non-stop 24 na obserwacji, widzimy je. No to dzieci na przykład często mają problem, żeby bawić się bez ingerencji dorosłej osoby. Nie potrafią sobie zorganizować zabawy. Nie potrafią sobie przygotować łóżka, pościeli, nakryć. Mają straszny bałagan w pokojach. Nie potrafią sobie ciuchów wybrać, naszykować, zmienić, wygrzebać z walizki. Poradzić z takimi prostymi rzeczami, a my bierzemy dzieci od szóstego roku życia w górę. I czasem tak rodzice mówią, na przykład wie pani, no mam takiego maluszka, pierwszy raz będzie jechał na obóz dziewięć lat. Ja mówię, no maluszek to dla mnie pięciolatek jest. Sześciolatek jeszcze i to też musi być rodzic i dziecko gotowe. A dziewięciolatek może jechać pierwszy raz, oczywiście i to może być dla niego ogromne przeżycie, nawet dziesięciu i trzynastolatek, ale chodzi mi o te kwestie samodzielności i kwestie podejścia rodzica. Tą perspektywę, że to tak obiektywnie to już nie jest maluszek i to już jest porządny dziewięcioletni człowiek, który wiele rzeczy powinien potrafić zrobić sam. Także na basenie też to widzimy, że rodzice powinni nawet, że to dziecko będzie pół godziny się przebierać, to niech się przebierze te pół godziny. Kiedyś skróci to do 25 minut, a kiedyś skróci do 20, a może w ogóle nie skróci, bo np. nasz syn jak wchodzi na basen, to ja tam półtorej godziny koczuję. No bo sobie musi pogadać, bo się musi umyć, bo jest społeczny, bo sobie musi pochodzić itd. Ale on od 5 roku życia sam się przebiera w szatni i nie widzę tego inaczej, żebym z dużym chłopakiem do damskiej szatni musiała wchodzić. Po drugie, chcę, żeby on brał swoje sprawy w swoje ręce, ale to jest dla niego na plus. I to jest dla mnie duże wyzwanie i dla taty, dla nas to jest duże wyzwanie, bo I jak dziecko samo stanowi o sobie, to przecież są tarcia między rodzicami a dziećmi. No bo ja chcę inaczej, a dziecko chce inaczej. Ale z drugiej strony, jak będzie dorosły, a ktoś mu zaproponuje narkotyki, to ja bym chciała, żeby umiał powiedzieć nie, ja nie chcę. Albo alkohol, albo papierosy, albo cokolwiek innego. Więc uważam, że tego brakuje trochę u nas.

Dawid Tatarczyk: I to mają też okazję dzieci praktykować na waszych obozach, wyjazdach w sposób bezpieczny i ludzki, bo to nie jest…

Adam Rybakiewicz: Współpraca, sprawstwo…

Karolina Bochnia: Nie robimy za nich. To jest tak, że oni muszą sami przenieść swój sprzęt sportowy, sami muszą się ubrać. Oczywiście jesteśmy, i ja im to zawsze mówię na każdym apelu, jesteśmy my dorośli do pomocy. Jak sobie z czymś nie radzicie, to przyjdźcie, ale my nie będziemy za was tego robić.

Dawid Tatarczyk: Ale z drugiej strony nie będziecie też klęczeć w rogu, na grochu, bo nie umiecie czegoś zrobić, tak?

Karolina Bochnia: Oczywiście, że nie, bo każdy żyje raz, no to uczy się tych rzeczy przecież raz. Bo jak już się nauczy, to już potem idzie dalej, ale no nie można karać, w ogóle nie karzemy. W ogóle nie mamy, w ogóle kary i nagrody są niedobre. W ogóle tego nie stosujemy na obozie, ani na basenie. No są konsekwencje.

Adam Rybakiewicz: Konsekwencje czegoś.

Karolina Bochnia: Że dziecko źle zrobiło zadanie, to wpada do wody na przykład. No bo mieliśmy taką sytuację, że żaglówka cała, no po prostu się wpadli do wody, omegą przewrócili.

Adam Rybakiewicz: No i co?

Karolina Bochnia: I karę? I ktoś krzyczy? No nie, no po prostu był śmiech i przeżyli przygodę. Więc jakby w ten sposób do tego podchodzimy. Nie ma kary za to, że ktoś zrobi źle albo że nie zrobi. To po prostu, no to w naszej opinii jest tak. Nie zrobi łóżka, no to śpi na niezrobionym. Nie zmieni koszulki, no to chodzi w brudnej. A czasem rodzice na przykład dzwonią, bo widzą na Facebooku, że jest zdjęcie i ja dostaję telefon. Wie pani co? Bo syn chodzi w brudnej koszulce. Proszę mu powiedzieć, żeby zmienił. Mówię, panie, co? No fajnie by było, jakby zrobił to sam, a jak nie zrobi, to dziesięć dni będzie chodził w tej. No musi poczuć dyskomfort on, a nie ja estetyczny, że jest brudny.

Dawid Tatarczyk: I on wtedy po prostu zapamięta to i zrobi to następnym razem.

Karolina Bochnia: No powinien.

Dawid Tatarczyk: Wcześniej i sam, tak? No bo taka jest… Tak.

Karolina Bochnia: Jedni szybciej, drudzy później. No ale my też się tak uczyliśmy, no wszyscy inni. No ludzie tak się uczą.

Adam Rybakiewicz: No właśnie.

Dawid Tatarczyk: To jest ta oryginalność misji Waszego klubu, Waszego stowarzyszenia, która właśnie jest unikalna, bo wiele osób mówi o tych rzeczach w teorii, a Wy stosujecie te rzeczy w praktyce i macie ludzi, którzy ufają Wam w tej praktyce już od dekady i Wasz klub się ciągle rozrasta i Wasze stowarzyszenie się ciągle rozrasta. Mam pytanie, właściwie dwa pytania, które pozwolę sobie połączyć w jedno pytanie. Jak wygląda przyszłość waszej działalności? Jakie są wasze plany? Co planujecie? I wiem, że dzieci, ale chcę zapytać ogólnie i wspomnieć też swoją mamę, kto lub co inspiruje was do waszego działania? Czy to jest może jakiś klub, osoba, autor? Skąd czerpiecie inspirację, nową wiedzę i plany na przyszłość?

Adam Rybakiewicz: Wiesz co, to powiedzieć tak, bo nie dokończyliśmy tego, skąd się, jak to się rozpoczęło. Chyba do tego trzeba wrócić i pójść dalej właśnie w kierunku tego, co mamy w planach. Rozpoczynając ze Szkołą Pływania, tak powiem w skrócie właśnie, rozpoczynając ze Szkołą Pływania, w pewnym momencie zauważyliśmy, Po pierwsze, że komercjalizacja zabija sport mocno. Jeżeli dzieciak już fajnie pływa, robi robotę, to boimy się oddać dzieciaka dalej, żeby dać mu nawet informację, słuchaj, pływasz już na tyle dobrze, że mógłbyś pójść w sport.

Dawid Tatarczyk: Właśnie pozwól, że się zatrzymam i chciałbym, żebyś ten wątek rozwinął, bo jest to wątek, który bardzo często przewija się chociażby w mediach społecznościowych. Ogólnie kontekst jest taki, bo ty mówisz o sporcie pływackim, na tym się możemy skupić. Nasze wyniki na arenie międzynarodowej nie są takie, jakie byśmy sobie życzyli jako kibice sportu. No i teraz niektóre osoby próbują szukać winnych, znaleźć jakieś rozwiązanie i ten argument często pada. Ja przyznam szczerze, nie do końca go kupuję, Być może dlatego, że nigdy do końca nie zrozumiałem, o co naprawdę chodzi w logice tego argumentu. Mieliśmy okazję rozmawiać wczoraj trochę o tym i ty rozpakowałeś go dla mnie trochę bardziej. Oświetliłyśmy to w inny sposób niż miało to miejsce w przeszłości. Dlaczego komercjalizacja zabija te pływanie? Według Ciebie.

Adam Rybakiewicz: Wiesz co, bo ja spotkałem się ze słowami jednego z instruktorów, który pokazał mi dzieciaka i mówi, że to jest moje offer, otwarty fundusz emerytalny, bo ja go będę uczył kolejnych kilka lat i on będzie u mnie i po prostu to jest gotówka dla niego.

Dawid Tatarczyk: To jest klient, którego… To jest klient na lata. I co w tym złego, powiedz mi. Sorry, że będę adwokatem diabła, ale chcę tutaj ten argument jakby na front przedłożyć i rozpakować.

Karolina Bochnia: A propos tego argumentu. Ja to tak widzę, że trzeba być uczciwym względem klienta i względem chłopaka i siebie. Ale jak przychodzi na przykład rodzic i mówi, wie pani, no mi nie zależy, żeby syn był w sporcie czy gdzieś tam, ale chcę, żeby był bezpieczny w wodzie. No to ja mówię, okej, zrobiliśmy to, to i to. Czy chce Pani dalej czy nie? No nie. No to nie. No to nie będę teraz czarować i owijać, no wie Pani, ale to jednak jeszcze to niezrobione i tak dalej, żeby ten klient u nas został. Tylko jeśli, albo jeżeli my widzimy potencjowy, Pani co, dziecko się nadaje na sport. Czy Pani chce, ale to się wiąże z tym, z tym, z tym i z tym. No Pani mówi, że nie chce. No to okej. To zostaje w wpływaniu takim po prostu rekreacyjnym. Natomiast można pokazać co my widzimy, ale nie wolno na siłę zatrzymywać.

Adam Rybakiewicz: Nie bójmy się dawać dzieciakom nowych możliwości związanych z sportem.

Karolina Bochnia: Albo na przykład nie chce, no to niech ogólnie się rozwija. Trochę umie pływanie do przeżycia w razie jak wpadnie do wody. Powiedzmy ma poziom na kartę pływacką na przykład. I dla rodzica i dla dziecka to jest wystarczające. No to przecież tak jak ja jako rodzic, jeżeli mój syn powie, że ja już nie chcę grać na gitarze, No to mogę z nim porozmawiać, jakie są przyczyny, dlaczego, może chciałbyś u innego trenera. No jakby wiadomo, tak jak rodzic. Mogę porozmawiać, ale jak on mi powie, że nie i tyle, bo coś tam mu nie odpowiada, bo nie chce i w ogóle, no to nie mogę go zmusić. I tak samo tutaj. Nie chcemy zmuszać, bo wtedy taka osoba nie jest szczera w naszym życiu.

Dawid Tatarczyk: To jest wszystko jasne. Tylko mi się wydaje, że ja wiem, o co wam chodzi. Chcę to dla naszych słuchaczy wyjaśnić. Czyli jest szkółka, klub, cokolwiek. Dokładnie. i oferuje jakiś poziom nauki pływania.

Adam Rybakiewicz: Nauczenie pływania, zdolności przebywania w wodzie. W tym momencie skupiamy się też na tym, że uczymy zazwyczaj już tych technik sportowych. Czyli już wchodzimy też na wroty, to ma być krał, taki właśnie konkretny krał, klasyk, delfin. grzbiet, więc uczymy tych styli pływackich. Skupiamy się na tym, oczywiście początek to jest nauka, żeby dziecko potrafiło się utrzymać w wodzie, żeby po prostu takie jest samoratownictwo nawet. Bo tak jak mówiłem, każdy człowiek powinien potrafić pływać. Nie każdy pójdzie w sport pływacki. I teraz tak, jest to też opcja spędzenia czasu rekreacji, więc mamy w naszej szkole pływania dzieciaki, które mają po 16-17 lat i oni mieli informację, że mogą iść w ten sport.

Dawid Tatarczyk: Rozwijać go bardziej profesjonalnie? Nie chcą.

Adam Rybakiewicz: Nie, po prostu jedni jeżdżą konno, ale lubią pływać. Lubią pływać, więc raz w tygodniu przychodzą i uczestniczą w tych zajęciach. Kolejną rzeczą było to, żeby właśnie dzieciaki miały opcję, jeżeli będą chciały, to weszły w sport pływacki. I tak nam powstał właśnie klub. Daliśmy im możliwość pływania u nas, dalej z nami, w naszych wartościach. W naszych wartościach, bo też niestety wartości były takie, że tu i teraz. Czyli dzieciaczek 10-11 lat, jak najszybciej medale i odpadały dzieci z tego sportu. Dla mnie wyznacznikiem, wydaje mi się, sportu pływackiego powinno być i dobrego trenera, powinno być to, ilu zawodników przeszło drogę i dalej rozwijają się jako seniorzy.

Dawid Tatarczyk: I tutaj wracamy do twojego pierwszego komentarza. Widzę, że ta sprawa jest ci bliska, twojemu sercu, zresztą mojemu też, na temat OFE. Czyli sytuacja jest po prostu taka, że ja jako rodzic zapisuję dziecko i moim celem jest, żeby to dziecko nauczyło się pływać ogólnie. I tutaj się rozbija wszystko o definicję, jakąś mierzalność, bo ja zawsze w mojej głowie dałem sobie taką definicję, że potrafi pływać ten, kto potrafi przepłynąć 25 metrów i potrafi sam wyjść z wody bez zrabinek. To jest moja definicja. Możemy się kłócić, ktoś może mieć inną definicję. I teraz, jeżeli ja przychodzę z założeniem, że chcę, aby moje dziecko było w stanie przepłynąć z jednego końca basenu na drugi i wyjść z wody, umie pływać. Twój argument jest taki, że okej, oferuję Ci taką usługę, że nauczę Cię pływać, ale Ty widzisz, że to dziecko rokuje, ale z tym nic nie robisz jako trener, tylko… Jako instruktor nawet. Czy instruktor, tak, nauczyciel, jakkolwiek, ktokolwiek tam jest, tylko dalej przetrzymujesz to dziecko. Dla mnie to, przyznam szczerze, to jest problem rodzica, a nie do końca tego szkoleniowca. Aczkolwiek rozumiem tu i ten brak uczciwości takiej, takiej wewnętrznej zgodności, że jeżeli ja widzę, kurczę, ten zawodnik naprawdę rokuje, ma smekałkę. U nas w klubie, w szkółce, jakkolwiek by to nazwać, nie ma warunków na bardziej profesjonalny rozwój, bo nie tym się zajmujemy, nie w tym się specjalizujemy. Daję taką informację zwrotną do rodzica. Rodzic wtedy rozmawia, chcesz iść bardziej profesjonalnie, czy nie. i podejmują decyzję, może nie chcą, może zostają u mnie, bo lubi prozdrowotnie pływać.

Karolina Bochnia: I są tacy. I właśnie mamy takie osoby, które w ogóle nie decydowały się nigdy na sport, zresztą tak jak nasze własne dzieci. Nie mamy żadnego celu względem nich, w sensie pływacko, bo też często rodzice nas pytają albo jakby zakładają, że oni już pływają, mają pół roku na przykład życia i pływają. No to my też czekamy na ich gotowość. I jeżeli któreś z naszych dzieci wykaże gotowość do sportu pływackiego, to ma takie możliwości. Ale to nie jest tak, że my tam codziennie… Ej, słuchaj, ty…

Dawid Tatarczyk: Ale to jest… Wasz klub jest pod tym względem wyjątkowy. I o tym był mój pierwszy komentarz, że stworzyliście tak jakby dwutorowy rozwój ludzi, którzy dołączają do waszego klubu. Są ci, którzy chcą się nauczyć.

Karolina Bochnia: Tak.

Dawid Tatarczyk: Przede wszystkim sportowego bycia, jakichś tam relacji, później pływać, tak, a później pływać bardziej profesjonalnie, czy zawodowo, jakkolwiek to nazwiemy. I potem względem jest to ściągnikalni. Większość szkółek, instruktorów, nauczycieli, pływania i tak dalej, no prowadzi o wiele węższą działalność, tak, która oferuje, no, o wiele węższy zakres usług. I chyba tutaj o to się rozbija to wszystko.

Adam Rybakiewicz: Ale wiesz co, to też nie jest tak, że to jest propozycja tylko pływania, bo jeżeli… Właśnie dać też dziecku wybór. I jeżeli rodzic widzi, a może inaczej, dziecko lubi pływać, to zostanie w sporcie pływackim. A jeżeli nie będzie tego lubić, a rodzic będzie namawiał, dobra, no to zostań w tym sporcie, to już da się zauważyć to, że jest dobra albo dobry, ale to nie jest jego sport. I dać też informację, co to jest koszykówka. Ja sam przeszedłem przez wiele sportów, bo to było łucznictwo, to była piłka ręczna, to była koszykówka. W koszykówce się zakochałem, tak samo jak w pływaniu się zakochałem. Na pływaniu niestety straciłem moje obrąbki barkowe, w sensie skończyło się to kontuzją i to taką, że prawie rok czasu miałbym w plecy a w łeb, bo to wiązało się z artroskopią, etc. Wiem o tym też, że ten sport w jakiś sposób, ale to był też źle prowadzony sport, źle sprowadzony trening. Tutaj dać wiele możliwości, bo nie kończy się właśnie sport tylko na pływaniu. Sport rozwija ludzi, rozwija nasze mózgi. Więc po prostu dać te możliwości.

Dawid Tatarczyk: I wracając do tego punktu wejścia w ten temat w ogóle, ja rozpoznaję ten brak uczciwości tego szkoleniowca, który mówi, że to jest moje ofe.

Adam Rybakiewicz: Właśnie to jest to, to może wróćmy, to nie jest tak, że komercjalizacja zabija, bo też komercjalizacja napędza ten sport, bo gdyby nie komercjalizacja, to tyle dzieciaków nie weszło w pływanie, choćby nawet. To, że jest taka możliwość nauczania pływania i tak dużo szkół pływania i… Chodzi o tą uczciwość.

Dawid Tatarczyk: Chodzi o uczciwość, a dla mnie jest tutaj ważniejszy komponent, ten drugi. Mimo wszystko ta relacja rodzic Dziecko? No sorry, jeżeli ja nie mam informacji na bieżąco, co moje dziecko robi, czy się rozwija, do jakiego poziomu się rozwija, to mówi to o wiele więcej o rodzicu niż o tej szkółce pływania, tak? No bo mam jakieś cele. Jeżeli moje dziecko chodzi gdzieś, 6 lat i ciągle pływa jeden basen żabką, czy jakikolwiek standard przyjmiemy, to świadczy o jakimś braku komunikacji, braku rozwoju i to powinno dojść do myślenia. Ciężko mi w ogóle zrozumieć sytuację, że rodzic bez rozmowy z dzieckiem Zapisuje ciągle tego samego klubu, który tak, mówię brzydko, wydoi z nich pieniądze, a tak naprawdę te umiejętności się nie polepszają. I to nie trzeba być żadnym filozofem, tylko nawet test oka pozwoli nam zobaczyć, czy to dziecko nabywa umiejętności, czy ich nie nabywa.

Karolina Bochnia: Tak, chociaż bywa tak na przykład, że są dzieci właśnie, które potrzebują czasu.

Dawid Tatarczyk: Stresowania.

Karolina Bochnia: Nie, że na przykład rok, dwa lata, kurczę, nie ma progresu. I faktycznie na przykład mieliśmy dużą pracę, że dziecko w ogóle nie może zanurzyć głowy, nie może zanurzyć uszu, jest bardzo takie wycofane, zalęknione, różne słowa. Albo jest po prostu normalne, ale no akurat ta woda nie jest właśnie jego żywiołem. Jest zimno, nie lubi, to duży dyskomfort. nie lubi przebierać się w szatni, trochę chodzi na siłę. No i bywa tak, że to dziecko potrzebuje rok, dwa, trzy i dopiero na przykład zacznie zatrybić i mamy takie dzieci. Teraz mamy dziewczynki, które uwielbiają i są u nas w sporcie, bo z tego negatywnego przerobiły tak dużo, w dwa lata chyba, że zdecydowały się wejść w sport, ale na początku rodzice myśleli, że machną ręką, że to nie to. Natomiast dziewczyny tak przepracowały, że zostały i się tak zaangażowały, że lubią i chcą i kontynuują. A są takie dzieci, które mają taki poziom Constance, Dość równy. I ostatnio przychodzę na trening, na basen do swojego syna i Adam mówi, patrz, ta grupa się teraz stara. A wy, oni się starają? No! Więc też jakby trzeba znać swoje dziecko i wiedzieć, czy jest po prostu trochę leniuszkiem.

Adam Rybakiewicz: To było tak, że ja powiedziałem, słuchajcie, Karola przyszła specjalnie, żeby zobaczyć, jak sobie radzicie. I oni tam załapali, a dobra. Ja mówię, powiedziała, że popłyńcie najidealniej jak się uda. Po prostu to ma być żyleta 25, pełny kreol, kozak. No to dzieciaki 6-7 lat, prawda, 6-7. Tak, więc wiadomo, że ta jakość tych.

Dawid Tatarczyk: Ruchów, to wszystko… Wszystko wiadomo, tak.

Karolina Bochnia: No właśnie, więc też trzeba mieć realne oczekiwania, bo jak przyjdzie rodzic, na przykład taki siedmiolatka, tak jak ja przychodzę i się nie znam i popatrzę, no ale lipa. ale wiem, jak było, jak miał 5 lat na przykład, więc wiem, jaki postęp on indywidualnie zrobił i wiem, że gdyby naprawdę się tak przykładał, ale on nie chce, to nie jest jego, więc też jakby nie ma z naszej strony ciśnienia. Dla nas jest ważne to, że on ma umieć pływać, umieć się uratować, bo całe wakacje spędzamy nad wodą, a jak złapie bakcyla, będzie chciał, to wiem, że jest w stanie robić to dużo lepiej, ale nie ma presji. Więc właśnie też chodzi o tą komunikację, rodzic-instruktor, rodzic-dziecko, żebyśmy złapali złoty środek względem wszystkich oczekiwań. Czego dziecko chce, czego rodzic chce, czego trener chce albo co może dać. Instruktor, a czasem też jest tak, że u nas na basenie, bo dziecko dostaje komendy, to potrafi przepłynąć, a pójdzie z rodzicem się bawić i na przykład rodzic do nas mówi, ale on nie umie pływać. Ja mówię, no umie pływać, no jak dwa lata chodzi, umie pływać, nagramy film. Nagraliśmy, wysyłam mamie. No umie u was pływać. Ja mówię, no bo ma jasną komendę, że popłyń na grzbiecie, zrób to, zrób tamto.

Adam Rybakiewicz: Jest na zajęciach, jest na zajęciach, a nie z rodzicem.

Karolina Bochnia: A nie z rodzicem.

Dawid Tatarczyk: Oczywiście.

Adam Rybakiewicz: Kostek, Kostek w moim przypadku właśnie jak jestem z nim nawet w trakcie wakacji gdzieś nad jeziorem czy coś i mówię dawaj Kostek popłyjemy sobie kawałek kraulem.

Karolina Bochnia: Nie, to w ogóle z rodzicem jest inna praca. Akurat on zdecydował, że chce pływać z tatą. No i to im jakoś tam idzie. Ale mamy w domu ćwiczyć, to ze mną ćwiczenia nie idą. I to też trzeba wiedzieć, że z rodzicem bywa różnie. i mam pełną świadomość, natomiast też wiem, jak on ćwiczy z fizjoterapeutą. Widzę to i wiem, i pani mówi, że jest żyletka, że żadne dziecko w jego wieku tak nie ćwiczy. Ja mówię, no wiem, ale z panią, ze mną nie.

Adam Rybakiewicz: A ja w domu słyszę tylko, jak się kłócą.

Dawid Tatarczyk: No i dokładnie to jest ta esencja, że nie do końca to zachowanie będzie równomierne w zależności od środowiska. Natomiast chciałbym, żebyśmy rozwinęli ten wątek…

Adam Rybakiewicz: No właśnie, idąc dalej. Ja zajmuję się pływaniem, ponieważ jestem w tym dobry. To jest mój konik, nie koszykówka, po prostu pływanie. Wiem, że w tym fajnie rozwijam i jakoś to idzie. A dalsze to, co chcemy dalej robić.

Karolina Bochnia: My nie mamy takich długoterminowych założeń, że w wieku 60 lat chcemy osiągnąć to, a w wieku 50 to, a w wieku 40 to. Tylko właśnie przez te nasze pomysły łapiemy szanse, które są na bieżąco, rozwijają nas inni ludzie, rozmowy, książki, podcasty, szkolenia. przypadki, których nie ma. Tak. I właśnie wychwytujemy to, co z nami działa dobrze. Jeżeli ktoś coś powie, o, taką mam incepcję w głowie, to może to, może to jest dla nas. No i sobie musimy to przegadać, czy w ogóle jesteśmy w stanie coś zrealizować. Natomiast faktycznie rozwój jest taki tutaj kluczowy, że to nie jest kwestia rozwoju firmy albo kwestii finansowych. To nie te rzeczy nas napędzają, tylko Oczywiście to jest ważne, żeby być bezpiecznym i przeżyć, ale mamy pomysł. Słuchaj, fajnie jesteś z dziećmi, ale to jakby z naszych wartości to wynika, bo na przykład widzimy to, że rodzic pcha kolanym dziecko na basen. No to myślę, że dziecko chętniej by przyszło na basen, gdyby rodzic z tym dzieckiem chodził na basen albo sam chodził na naukę pływania, jeśli się boi. No to mówimy, dobra, to otwieramy grupy dla dorosłych. I ci dorośli się pojawiają.

Adam Rybakiewicz: Mówimy OK. Nagle się okazuje, że bardzo spora część dorosłych to są rodzice.

Karolina Bochnia: Rodzice naszych pływaków.

Adam Rybakiewicz: Dzieci pływaków z klubu. I ci rodzice mają problem albo nie potrafią pływać.

Karolina Bochnia: Tak. Więc to stąd wynika. I teraz widzimy tak. Nasi pływacy potrzebują zajęcia na sali. Przydaje im się trening ogólnorozwojowy. No to robimy salę. No to jak robimy salę dla dzieci, no to dawaj robimy salę dla dorosłych. I u nas to jest tak, że nie mamy takiego celu na końcu, tylko to wynika z naszych działań.

Dawid Tatarczyk: To wynika z waszego bezpośredniego feedbacku. Informacja zwrotna, że działacie dynamicznie, jesteście otwarci na różne pomysły. I próbujecie różnych rzeczy, w zależności od tego, co jest możliwe w danym momencie, jednocześnie nie zamykając się jednotorowo na jakiś tam…

Adam Rybakiewicz: Płyniemy. Wraz z tym, no bo klub jest od 2019, tak? Tak. 2019 roku, początku. No wraz z tym, jak dzieciaki też rosną, no to wiadomo, że już one mają troszkę więcej lat. Tam już nie ma tego przypadku, który się mu dzieje w wieku 12, 13, 14 lat. Trzeba też wejść w fizjologię wysiłku fizycznego, w prowadzenie zupełnie inaczej zawodnika 16-17 letniego. Jako że już zaczyna się to dziać, to też idziemy w ten rozwój właśnie tej fizjologii.

Karolina Bochnia: Te dzieci nas uczą.

Adam Rybakiewicz: Potrzeby dzieci powodują, że…

Karolina Bochnia: Odpowiadamy na potrzeby grupy, na potrzeby dzieci, na potrzeby tego, co się dzieje. No ale takim jakby konkretnym celem, no to jest właśnie… No rozwój takiej społeczności, ludzi, która jest zaangażowana w aktywność fizyczną, którą proponujemy, ale to nie chodzi o samą aktywność, tylko właśnie o relacje, o bycie, o wymianę informacji na temat żywienia, ale jesteśmy blisko natury w ogóle człowieka.

Adam Rybakiewicz: Znaleźli nawet takich guru, którzy są i od których można czerpać inspirację.

Dawid Tatarczyk: Na przykład kto?

Karolina Bochnia: Na przykład Dawid Tatarczyk.

Adam Rybakiewicz: Między innymi, bo powiem Ci, że trafienie to… Na twoją książkę trafiłem w sposób taki, że jak była wydawana, to akurat Darek Wolny, Darek Wolny z Wrocławia, no gdzieś tam udostępnił ją. Ja tak popatrzyłem, zrozumieć pływanie, myślę, dobra, no to jako, że chłoniemy wszystko, co jest związane właśnie z książkami i tym, z czym siedzimy, Ona do nas trafiła i przeczytanie jej było też takim właśnie zmianą tego podejścia do tego, jak powinien wyglądać sport. No bo mówię, miałem zupełnie inne cele. W zasadzie właśnie medale, medale, medale. To, co jest uczone w sporcie.

Karolina Bochnia: A przeczytanie było dla mnie taką oczywistością. No przecież tak. Bo dlatego ja mówiłam, że ta książka, nie raz jak rozmawialiśmy, że to nie chodzi o to, że spłycam, tylko chodzi o to, że ona była tak dla mnie oczywista względem moich wartości, że sobie pomyślałam, kurde, ludziom to trzeba mówić? No ale trzeba. I właśnie się spotykamy z tym, że i rodzicom, i nam czasem trzeba takie proste rzeczy powiedzieć, ale proste W kontekście naszej ludzkiej natury, że jesteśmy tak daleko od człowieczeństwa poprzez cywilizację, media i tak dalej, że takie proste rzeczy warto mówić, że to nie presja jest ważna, że to nie medal jest ważny, że to człowiek jest ważny, że to zaopiekowanie się nim, szacunku, relacje itd. Dla mnie to było takie ok, jak taki autorytet mówi, że tak, to znaczy, że dobrze myślę. To było po prostu potwierdzeniem. Ale to ta jedna książka, nie?

Adam Rybakiewicz: Ale jest Olek Wilczewski, Zipo Peksis, Maciej Krakowski. Jak się go słucha, to ja bym mógł godzinami, bo jego przekaz i w ogóle prostota, w jakiej on to mówi, i przełożenie na codzienność, to to jest…

Karolina Bochnia: Ale wielu takich autorytetów, bo sport sportem, ale takich pedagogicznych rzeczy, bo my nie czerpiemy tego.

Adam Rybakiewicz: Łączenie tego wszystkiego. Doktor Łukasz Strzaskoma z tego całego rozwoju motorycznego zawodników i tutaj nie mówimy tylko o pływaniu. Ale w ogóle to, jak prowadzi zawodników, to jaką wiedzę ma z biomechaniki, z fizjoterapii?

Karolina Bochnia: W ogóle pracujemy z człowiekiem, więc jeżeli pracujemy z człowiekiem, to nie jest to fabryka, to nie jest tak, że ja się wyspecjalizuję w układaniu jednego plocka, przyklejaniu go do drugiego, spłycając. Tylko każde dziecko jest inne. Ja jestem dzisiaj taka, jutro jestem taka, za rok będę jeszcze jakaś. Doświadczamy rodzicielstwa, więc to bardzo dużo uczy. Myślę, że to też była zmiana podejścia do tego, jak być z dziećmi. Jak zobaczyliśmy, jak to jest mieć swoje, to też jest trochę inaczej. Ktoś, kto nie ma, nie jest w stanie się wypowiedzieć jak to jest być dzieckiem, 24 na dobę w domu i tak dalej, przeżywać różne momenty. Więc staramy się łączyć naprawdę wiedzę z obszarów, to nie jest tylko wiedza uczona, to jest też wiedza poprzez doświadczenie, to jest wiedza w rozmowach. Sklejamy wszystko, czyli i anatomię, i fizjologię, biomechanikę, kinezjologię, czyli te wszystkie twarde rzeczy z wychowania fizycznego, z fizjoterapii, Wplatamy w to turystykę, mówiąc tak po prostu o rzeczach, których się uczyliśmy, ale przede wszystkim psychologia, pedagogika, nauka o wychowaniu, właśnie o relacjach, nauka o sobie, o tym jak mózg pracuje nasz, o neuroróżnorodności, bo tak naprawdę każdy z nas trochę jest autysto-adehadowcem, tylko zależy na jakim spektrum. Także to jest nauka w ogóle o ożywieniu przecież, to też jest ogromna wiedza i to nie jest tak jak kardiolog o serduszku i tylko to, no bo my jesteśmy całością i nie da się oderwać głowy od ciała, ciała od głowy, naszej duchowości, potrzeb, relacji, więc jesteśmy zbudowani z wielu rzeczy i tego staramy się.

Dawid Tatarczyk: Uczyć i też przekazywać dalej. I co bardzo wybrzmiewa w waszych wypowiedziach, właśnie, że nie macie jakiegoś tam sztywnego planu pięcioletniego, który tam zakłada to, tamto, tamto, tylko jesteście bardziej plastyczni na sytuację. która jest dynamiczna, ale nie jest tak, że jesteście oczywiście bez planu, bo tak jak mówiliśmy, tutaj to wymaga bardzo szczegółowej organizacji i dużej odpowiedzialności za rozwój dziecka. Co więcej, czerpiecie z różnych źródeł, z różnych tematów, od różnych osób, które niekoniecznie muszą mówić o tych samych rzeczach, natomiast to wszystko trafia w to centrum, jakim jest dziecko, człowiek, relacja, system, rodzina.

Karolina Bochnia: Ale to nawet taka rzecz osobna, księgowość. To też są rzeczy, gdzie popełniamy błędy, gdzie musimy znaleźć osobę godną zaufania. Osobę, która nas pokieruje, nauczy. Więc to jest całe wszystko. To nie jesteśmy tylko my. To jest zespół ludzi, taka sieć. Kiedyś jakiegoś takiego posta nawet pisałam. To się tak wydaje, ale to są programiści, graficy, księgowość.

Dawid Tatarczyk: Strona internetowa.

Karolina Bochnia: Tak, transport, opieka, wychowawcy, ośrodki. Więc jak sobie tak naliczyłam, z iloma jednocześnie, to nie są osoby zatrudnione, tylko to jest wszystko na zasadzie współpracy. To jest taka sieć 50-60 osób tak naprawdę. No i to wybrać, żebyśmy wszyscy względem siebie mieli jakieś tam zaufanie, Wybrać osoby dobre, które spełniają wzajemne standardy, że ta usługa musi być tak wykonana, a nie inaczej, na naszą rzecz, a my na kogoś. To jest szereg rzeczy, naczyn połączonych.

Dawid Tatarczyk: Rzeczy relacji, nie interakcji. Także naprawdę jest to imponujący system, który stworzyliście. Serdecznie Wam gratuluję tego systemu, tego klubu. Oczywiście trzymam kciuki za dalszy rozwój. Natomiast na koniec chciałbym, żebyście podzielili się ze słuchaczami, bo ja już wiem w naszych prowadnych rozmowach, ale chciałbym, żeby inni wiedzieli, O Waszych najbliższych planach, już nie mówię o tych dalekosiężnych, ale klub sportowy Hydra Legnica ma bardzo bogatą ofertę szkoleniową dla rodziców, dla dzieci, dla trenerów. Powiedzcie na wskrócie, co planujecie w tej najbliższej przyszłości i gdzie można Was znaleźć i śledzić.

Karolina Bochnia: Znaleźć można nas w Legnicy. Mieliśmy takie plany, żeby znowu zrobić turnę po Polsce, ale na razie przez to czynniki to są po prostu zwykłe, nasze, rodzinne, że ciężko nam się z dziećmi przemieszczać po całej Polsce, organizować, bo to się też tak wydaje, że organizacja szkoleń na przykład jest rzeczą prostą. Nie jest rzeczą prostą, to jest znowu kolejne dogadywanie się, relacje, ustalanie i tak dalej. Także jak mamy tutaj wszystko zorganizowane w Legnicy, to zostajemy tu. Tutaj na razie zapraszamy na ten czas. W niedalekiej przyszłości mamy w planie zorganizować dwa szkolenia techniczne na basenie i na sali z Maćkiem Rakowskim. Mamy w planie zorganizować szkolenie to jest listopad i grudzień. W grudniu szkolenie na temat wad postawy ciała dla instruktorów i trenerów pływania, bo z naszej perspektywy to też jest znowu kolejna rzecz, bo często bywa tak, że z techniką nie pójdzie się dalej. Często instruktor, trener nie wie dlaczego, a przeszkadza nam jakaś wada postawy dziecka. Nieprawidłowo ustawiona miednica, kręgosłup, stopy.

Adam Rybakiewicz: To w wodzie od razu widać.

Karolina Bochnia: Woda układa nam ciało.

Adam Rybakiewicz: Woda układa.

Karolina Bochnia: A mamy taki właśnie przywilej, że widzimy prawy na kolasa.

Adam Rybakiewicz: Praca stóp na wodzie, to jak dziecko leży, czy na grzbiecie, czy na piersiach, jak pracuje nogami. Widać już jakie taśmy są napięte, jak biodra ustawione. To jest moment, gdzie możemy zobaczyć i powiedzieć rodzicowi, że fajnie było sprawdzić dzieciaczka pod względem ustawienia kątów milnicy.

Karolina Bochnia: Właśnie to jest ważne, bo powszechna opinia jest o tym, że nauka pływania jest Dobra dla postawy, okej, ale nie zawsze i nie dla każdego. Więc to też warto, żeby instruktor, trener znowu na basenie wiedział, żeby miał taką wiedzę. Znowu oklepane słowo, ale holistyczną, ale pracuje z człowiekiem, więc tak, musi mieć ogólną wiedzę. No i kolejne wydarzenie, które takie szkoleniowe organizujemy, ale to już naprawdę chcielibyśmy zaprosić nie tylko instruktorów i trenerów, ale również rodziców, również lekarzy, również fizjoterapeutów, instruktorów, trenerów innych dyscyplin sportowych na konferencję 10 stycznia na temat również neuroróżnorodności w sporcie, ale tak jak po tym szkoleniu dzisiejszym wszyscy uznali, że to jest o człowieku, a nie tylko o ADHD i autyzmie, tak samo W styczniu będzie pięciu bądź sześciu prelegentów. Czekamy na jeszcze jedną tylko informację właśnie o tym, jak pracować z osobami neuroróżnorodnymi, ale tak naprawdę z nami wszystkimi i ze wszystkimi dziećmi i w turystyce, i na basenie, i na innych różnych zajęciach. Będzie też o żywieniu, będzie o standardach ochrony małoletnich, także też takie ważne rzeczy, bo jak w szacunku być z tymi dziećmi? A tak skromniejsza działalność to szykujemy się na obozy zimowe, powoli szykujemy obozy letnie, bo to też mniej więcej rok potrzebujemy na przygotowanie wszystkiego. No i mamy w planie… swoje miejsce, ale to na razie tak jeszcze po cichutku, bo czekamy, czy to się w ogóle uda.

Dawid Tatarczyk: Super, to są bardzo ambitne plany, a z drugiej strony one są bezpośrednim odzwierciedleniem Waszej działalności, Waszej szerokiej działalności na rzecz dzieci, rozwoju dzieci. i Waszej otwartości na różne wpływy, bodźce i osoby z różnych źródeł. Także ja ze swojej strony też bardzo polecam. Można Was śledzić na mediach społecznościowych, na Facebooku, na Instagramie. Przypominam, Klub Sportowy Hydro Legnica. Macie też Waszą stronę internetową.

Karolina Bochnia: Www.Kraken.Org.Pl i od tego zaczynaliśmy, natomiast właśnie przez to, że my się uczymy i przekształcamy tą działalność w odpowiedzi na potrzeby, no to strona hydry się dopiero buduje. Także to też niebawem, jak już będzie, to ogłosimy, że jest.

Dawid Tatarczyk: Ogłosicie, że jest i też to można śledzić na mediach społecznościowych. Także ja ze swojej strony bardziej osobiście dziękuję wam nie tylko za udział w podcaście, w moim podcaście Meritum Sprawy, ale również za zaproszenie na tę konferencję, za możliwość wypowiedzenia się tutaj. Ja przyznam szczerze powiem, na antenie to, co mówiłem prywatnie, dla mnie to były, może to dziwne słowa, ale wzruszające dwa dni i czuję się tak, że wyniosłem z tego więcej niż wniosłem. Natomiast jest to na pewno pożywienie dla mnie osobiście, mówię teraz ja o mojej refleksji, do dalszych analiz przetrawienia tego, co się dowiedziałem. Dotykałem tutaj tematów, o których oczywiście wszyscy gdzieś tam wiemy pobieżnie, natomiast one tutaj były rozpakowane bardziej dogłębnie przez ekspertów, przez osoby z konkretnym, bezpośrednim, długoletnim doświadczeniem. Także dla mnie było to wydarzenie jak najbardziej budujące. No i powiem też otwarcie, to co mówię prywatnie, że… Trzymam kciuki za was, za wasz klub, za wasze stowarzyszenie, za waszą działalność, żeby rozwijała się tak samo dynamicznie, tak jak się rozwija, jeżeli tego sobie życzycie, a jak nie, to żeby się ustabilizowała na poziomie, który wam będzie odpowiadał, jak będzie. Czas pokaże, natomiast jestem głęboko przekonany, że odpowiadacie na pewną wielką, głęboką potrzebę, która istnieje w dzisiejszym społeczeństwie. I nie widzę, patrząc na trendy, tendencje i to, co się dzieje w naszym społeczeństwie, to nie jest jakakolwiek krytyka, żeby ta potrzeba zanikła w najbliższym czasie. Wręcz przeciwnie, uważam, że tego rodzaju szkolenie, na które dzisiaj braliśmy udział wspólnie, osoby, które przyjechały na tą konferencję, będą właśnie na tej fali, która będzie odpowiadać tym potężnym, powiedziałbym, potrzebom, które dzieją się w naszym społeczeństwie. Także jeszcze raz dziękuję Wam bardzo. Nie ucinamy kontaktu, tylko pozostajemy w kontakcie.

Karolina Bochnia: A my jesteśmy dumni z tego, że mamy taki kontakt, że udało nam się porozumieć, że odpowiedziałeś na nasze zaproszenie, że jesteś, że nawiązała się relacja, znajomość, no bo tak wydaje mi się, że swój do swego ciągnie. Więc znowu, gdyby nie było flow, gdyby nie było relacji, gdyby nie było podobnej energii, podobnych wartości, to pewnie byśmy się No rozeszli po rozmowach telefonicznych na przykład, nie? Także ja się bardzo cieszę, że się znamy, że się poznaliśmy. No i nie tylko na znajomość z Niszkową, ale w ogóle bardzo się cieszę. No i mam nadzieję, że ten kontakt się utrzyma.

Dawid Tatarczyk: Jak najbardziej. Dziękuję za ten komplement. Na szczęście nie ma kamery, która pokazuje, jak jestem bardzo zazdrodzony, natomiast jest mi niezmiernie miło i do moich słuchaczy mogę powiedzieć nie tyle, że kolejne odcinki będą publikowane wkrótce, także dziękuję również za Waszą uwagę. Do usłyszenia i do zobaczenia. Hej.

Adam Rybakiewicz: Dzięki.

Dawid Tatarczyk: Dziękuję za wysłuchanie odcinka podcastu Meritum Sprawy. Więcej treści znajdziesz na mojej stronie www.dawidtatarczyk.com Tam możesz zapisać się na newsletter i zamówić moją książkę Zrozumieć Pływanie. Do usłyszenia w kolejnym odcinku.